środa, 23 grudnia 2009

Bushy Park we mgle.

Dzisiaj byl bardzo dobry dzien na jesienno-zimowy plener w Bushy Parku. Mgla spowijala drzewa i trawy, stawy i rzeki pozamarzaly.





wtorek, 22 grudnia 2009

Przelotny atak zimy w Londynie.

Wczoraj mielismy nagly atak zimy, a dokladniej spadl przelotny snieg. Tym razem snieg byl prawdziwy, gesty i lepki. W ciagu pol godziny opadow zrobilo sie bialo i spadlo ok 2-3cm sniegu. Oczywiscie dla Londynu 2-3cm sniegu to juz wiekszy problem, robia sie giagantyczne korki, spozniaja sie pociagi itp. Zrobilam wczoraj kilka zdjec telefonem, ale nie wyszly za dobrze.



Na polnocy Londynu i wyzej spadlo podobno wiecej sniegu i niektorzy utkneli w korkach na cale godziny. Slyszalam kilka takich histori:
-zona wspolpracownika pojechala na male zakupy do Tesco i zajelo jej to 4h, bo przez 1,5h wyjezdzala z parkingu sklepowego.
-wspolpracownik wracal do domu 5h
-inny wspolpracownik jechal 2h ze stacji kolejowej do domu - dystans 4 mile.

Poza tym lotnisko Gatwick zawiesilo loty na pare godzin by odmrozic pas startowy. British Airways odwolalo wszystkie loty po 19.00 na Heathrow. Na Luton i paru innych lotniskach tez odwolano sporo lotow.

Troche rozczarowalam sie tym atakiem zimy, bo jak dojechalamd do domu, to okazalo sie, ze tam nie ma sladu po opadach i jest tylko mokro. Dzisiaj jest juz cieplej i pod koniec tygodnia temperatura ma osiagnac nawet do 10 stopni. Jak warunki pogodowe nie pogorsza sie to wyciagne swoj pojazd z garazu by pojechac na lotnisko po rodzine.

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Waterloo and City Line.

Od czasu przeniesienia do klienta w City dojezdzam do pracy pociagiem, a nastepnie metrem - linia Waterloo and City.

Linia Waterloo and City Line ma tylko 2.5km dlugosci i sklada sie z 2 stacji - Waterloo i Bank (kiedys stacja ta nazywala sie City). Linia zostala otwarta w 1898r i jej jedynym celem jest przewozenie dojezdzajacych do pracy (commuters) miedzy stacja London Waterloo a City. Pociagi jezdza tylko w dni powszednie i w soboty, na dodatek w dosc ograniczonych godzinach, w porownaniu do innych lini metra.

Przejazd zajmuje tylko 4 minuty, a pociagi jezdza w godzinach szczytu tak czesto, ze maszynista nie ma czasu przejsc z jednego konca pociagu na drugi, mimo, ze pociag ma tylko 4 wagony. W zwiazku z tym maszynista poprzedniego pociagu czeka na drugim koncu peronu i wraca pociagiem, ktory wlasnie przyjechal. Na lini jezdzi tylko 5 skladow (10 skladow po 2 wagony, polaczone w zestawy).

Mimo tak czestych odjazdow pociagow na stacji London Waterloo w godzinach szczytu czesto robi sie kolejka do wejscia na perony i ciagnie sie po rampie i w korytarzu stacji. Natomiast na stacji Bank jest tak duzo ludzi, ze najlepiej jest przejsc na drugi peron i przejsc po nim zanim dojdzie sie do wlasciwych drzwi, gdzie chce sie wsiasc. Kazdy ma swoja strategie wsiadania i podrozowania. Jak jade na Bank to wsiadam do ostatniego wagonu, bo jest tam najwiecej miejsc. Cena za to jest wycieczka po peronie na Banku i "marsz pingwinow". Z powrotem staram sie wsiasc do tego samego wagonu, bo dzieki temu szybciej wychodze z peronu na Waterloo.

Z peronow Waterloo & City Line mozna wyjechac ruchomym chodnikiem lub wyjsc po schodach. Jak pisalam juz wczesniej, po poludniu na ruchomym chodniku robi sie bardzo goraco i zawsze korzystam wtedy ze schodow. Z tego co wyczytalam na Wikipedii to ruchome chodniki (travelators) zostaly zamontowane w 1959r. Jesli nie zostaly od tej pory drastycznie zmodernizowane, to nie dziwne jest, ze wytwarzaja tyle ciepla podczas dzialania.

Podobno te linie metra niektorzy nazywaja "drain" czyli sciek. Cos w tym jest, bo jak pociag czasami zatrzyma sie w tunelu to jest bardzo nieprzyjemny zapach, co prawda nie do konca przypomina to zapach scieku.

Stacja Bank tez jest ciekawa sama w sobie. Jest polaczona dlugim tunelem ze stacja Monument i jest duzym punktem przesiadkowym. Jestem pewna, ze kiedys robilam tam zdjecia, jednak nie moge znalezc ich nigdzie w swojej galerii. Musze poszukac zdjec na komputerze domowym.

W zwiazku z tym, ze Waterloo & City Line nie kursuje w niedziele, to od czasu do czasu jest udostepniane do filmow, np: "Sliding Doors" z Gwyneth Paltrow z akcja w Londynie. Co prawda stacja ta konkuruje z nieczynna stacja metra Piccadilly - Aldwych, ktora tez jest czesto wykorzystywana przez filmowcow lub muzykow (teledysk Prodigy).

Artykul na Wikipedii, dokladnie opisujacy historie lini - Wikipedia

Strona o historii londynskiego metra, zawierajaca dzial o nieuzywanych stacjach i odcinkach metra - link

Kilka ksiazek na temat Waterloo and City Line. Jedna musi byc prawdziwa biblia, bo ma ponad 400 stron i jest poswiecona tylko tej lini, chociaz cena wskazuje, ze to pozycja dla koneserow. Ksiazka, o nieuzywanych stacjach metra kusi mnie juz od paru lat, ale zawsze jakos udaje mi sie powstrzymac, zeby jej nie kupic ;-)





piątek, 18 grudnia 2009

Jak nie strajk to mgla.

British Airways wygralo ze zwiazkami zawodowymi w sadzie i strajk musial zostac odwolany. BA powolalo sie na nieprawidlowosci w procesie glosowania i sad uznal to. Jednak, zeby nie bylo za wesolo to tego samego dnia ogloszono, ze szkocka linia lotnicza padla, ze bagazowi na lotnisku Heathrow i Aberdeen beda strajkowac 22 grudnia oraz oraz ogloszono strajk maszynistow Eurostar w piatek i sobote. Ten ostatni podobno ma byc niegrozny, bo brytyjskich maszynistow zastapia Belgowie i Francuzi.

Podrozni nie maja lekko. Wczoraj zaczal padac snieg i dzisiaj rano wiele lotnisk bylo tymczasowo zamknietych a loty odwolane lub opoznione. Mam nadzieje, ze zima pojdzie sobie do przyszlego tygodnia. Nie wiem jak tam kwestia strajku bagazowych, czy dogadaja sie z nimi czy 22 grudnia zaczna gromadzic sie bagaze na Heathrow. Z tego co widze, to ten strajk ma dotyczyc tylko obslugi dla kilku lini: Emirates, Turkish i Thai Airlines.

Co za swieta, wszystkim zebralo sie na akcje protestacyjne i strajki. Jeszcze tylko brakuje gestej mgly do kompletu z dalszymi opadami sniegu.
----------------------------------
Aktualizacja: British Airways przyslalo mi maila, ze obdarowuje mnie 25tys mil w programie BA Executive Club w podziekowaniu za moja cierpliwosc. Co dadza mi te mile? Lacznie z tymi, ktore juz zebralam lub zbiore bede miala ich okolo 35tys, moge je zamienic na 2 loty powrotne do Warszawy dla jednej osoby lub 3 do 4 lotow powrotnych po Europie (Amsterdam, Paryz itp). Jak nie zgubia mi bagazu, samolot nie spozni sie lub nie odwolaja mi lotu na Cypr, to bede mogla powiedziec, ze niezle wyszlam na tych grozbach strajku.

wtorek, 15 grudnia 2009

British Airways postanowilo zastrajkowac.

Wczoraj o 14.00 zwiazki zawodowe reprezentujace zalogi pokladowe oglosily, ze w wyniku glosowania zadecydowano o strajku. Strajkowac beda zalogi pokladowe BA, w terminie od 22 grudnia do 2 stycznia. BA juz oglosila, ze wszyscy pasazerowie, ktorzy maja bilety w tym terminie i 48h przed i po oknie strajku, moga je zmienic na inne terminy do roku na przod. Oczywiscie w ciagu najblizszego tygodnia moze sie cos zmienic i zarzad moze dogadac sie ze zwiazkami, ale wydaje mi sie to watpliwe. Na razie nie wiadomo, ktore loty beda odwolane. Zwykle jest tak, ze odwoluja loty krajowe i europejskie, a loty dlugo dystansowe w wiekszosci przypadkow dochodza do skutku. Wynika to z tego, ze z lotow dlugo dystansowych sa najwieksze zyski i ich odwolanie kosztowaloby linie zbyt duzo, jak rowniez zapewnienie pasazerom alternatywnych lotow.

Dlaczego zalogi pokladowe strajkuja? Chodzi o ciecia wprowadzone przez zarzad. Poniewaz BA jest w fatalnej sytuacji finansowej, zaproponowano zmniejszenie zespolow obslugi pokladowej. Wedlug informacji z gazet, mniejsze zalogi lataja od lat na trasach z Gatwick, a nowe ograniczenie dotyczyloby zalog latajacych z Heathrow. Czytalam, ze zalogi pokladowe BA zarabiaja najwiecej ze wszystkich innych firm w Wielkiej Brytanii, dwa razy tyle co pracownicy Virgina. Ponadto maja dostac podwyzki od 2% do 7% w przyszlym roku. Piloci i technicy zgodzili sie jakis czas temu na obnizki pensji i zwolnienia czesci pracownikow. Warto tez dodac, ze BA ma plan emerytalny tzw. final pension plan, ktory oznacza, ze pracownik po przejsciu na emeryture bedzie otrzymywal srodki rownowarte jego ostatniej pensji. Final pension plan zostal zamkniety jakis czas temu dla nowych pracownikow, ale wiekszosc starych pracownikow ciagle na nim skorzysta.

W takiej sytuacji trudno spodziewac sie sympatii ze strony opini publicznej. Strajk w czasie swiat, ktory dotknie milion pasazerow, to jak samobojstwo dla BA. Linia poniesie kolejne straty (mowi sie o 500mln funtow), a pasazerowie zraza sie do niej i przestana nia latac. Nikt raczej na tym nie skorzysta. W rezultacie zalogi pokladowe i tak zostana zredukowane lub zwolnione.

Niedlugo moze okazac sie, ze bilet kupiony na Easy Jet jest znacznie lepszy niz bilet w business class w BA. To prawda, ze cena przelotu na Cypr byla podobna w obu liniach, ale Easy Jet nie zwykl strajkowac, ani zapewniac innych tego typu atrakcji swoim pasazerom. Zapewne dlatego nie przyniosi takich strat ;)

Czekam, az BA oglosi, ktore loty beda odwolane. Jesli odwolaja moj to chwala im za to. Odzyskam pieniadze za przelot, zrezygnuje z rezerwacji hotelu i samochodu na Cyprze i spedze swieta w UK. A na Cypr polece sobie w innym terminie, taniej i z innym przewoznikiem. Moje ubezpieczenie turystyczne obejmuje rowniez strajk lini lotniczych, wiec nie musze sie martwic.
----------------
Coraz wiecej artykulow o British Airways w prasie. Znalazlam cos o ich systemie emerytalnym - artykul w Telegraph.

niedziela, 13 grudnia 2009

Osterley Park w grudniu, po raz kolejny.

Kontynuujac tradycje z zeszlego roku odwiedzilam po raz kolejny Osterley Park. Nie bede ukrywac, ze glowna przyczyna byla chec kupna swiec o zapachu czekoladowym. Mialam nadzieje, ze rowniez w tym roku beda targi swiateczne w Osterley House i beda Ci sami sprzedawcy. Nie pomylilam sie i udalo mi sie kupic dwie swiece. Przy okazji zaopatrzylam sie w wizytowki artysty, ktory je robi. Niestety pan ten nie sprzedaje tych swiec nigdzie indziej, ale moze zrobic je dla mnie na zamowienie jak skontaktuje sie z nim mailem.

Tak nas zaciekawilo to robienie swiec, ze pogrzebalismy w internecie i doszlismy do wniosku, ze sami zaczniemy robic swiece na nasz uzytek. Mozna kupic niezbedne akcesoria, poczytac instrukcje i poprobowac swoich sil w domu.

A ponizej dwa zdjecia z wnetrzna domu. Tym razem pozwolono mi robic zdjecia tylko bez flasha. Chociaz nawet obsluga miala sprzeczne zdanie, jedni mowili, ze mozna bez lampy blyskowej inni, ze wcale.




Poza tym przygotowania do swiat trwaja. Wlasnie zastanawiam sie skad wziac stol. Sprawdzilam, ze mozna wynajac stoly bankietowe skladane, ale punkty wynajmu ma dosc ograniczone godziny otwarcia. Moze cos trafi mi sie z Freecycle, chociaz watpie. W najgorszym wypadku beda swieta stojace przy blacie stolowym w kuchni.

Przygotowania do wyjazdu na Cypr rowniez trwaja. Zarezerwowalam juz parking na lotnisku, sprawdzilam dokladnie nasza rezerwacje biletow lotniczych. Zdaje sie, ze mamy prawo przejsc szybciej przez kontrole i skorzystac z British Airways Lounge w ramach naszych biletow. Szybsza kontrola to na pewno plus, bo jak pamiecia siegam na Gatwick roznie bywa w swieta. 2 lata temu byly niezle tlumy na lotnisku, ale udalo nam sie wtedy szybciej zalatwic odprawe dzieki temu, ze lecielismy Air Malta, ktora jest obslugiwana przez inna firme obslugi naziemnej i nie musielismy stac w kolejce, zeby oddac bagaz.

Mam tez nadzieje, ze pracownicy BA nie dojda jednak do wniosku, ze chca sobie postrajkowac w swieta, ani zadna mgla nie zstapi na Londyn. Szczesliwie Gatwick jest troche dalej i tam mgla nie atakuje tak czesto jak na Heathrow.

piątek, 13 listopada 2009

Ostatni dzien urlopu w Egipcie.

Siedze w lobby hotelowym i czekam na transport na lotnisko. Doskonala okazja by wrzucic linki do galeri z ostatnich paru dni. Dzisiaj znowu wialo i byl odplyw. Akurat i tak nie planowalismy plywac w morzu, wiec dobrze sie zlozylo. Plywajace pomosty niezle falowaly z rana. Na jeden to nawet nie weszlam do konca, bo tak trzeslo.


Galeria zdjec z calego pobytu.

Warto pokusic sie o podsumowanie urlopu.

Hotel - mial byc 5 gwiazdek wedlug biura. Na pewno bylo mu blizej tych 5 gwiazdek niz temu rok temu. Chociaz ciagle brakowalo mu tego czegos. Nie bylo czajnikow i zestawu do robienia herbaty w pokoju, co uwazam za minus. Mozna bylo oczywiscie zaplacic ekstra i zamowic ten zestaw za "jedyne" $20 tygodniowo.

Goscie hotelowi to glownie brytyjscy emeryci plus troche Francuzow, Holendrow i Rosjan. Poza emerytami raczej pary lub rodziny z malymi dziecmi, takimi ktore nie chodza jeszcze do szkoly.

Restauracja typu bardziej wyszukanego, ale mialam wrazenie, ze wybor jedzenia jest troche ograniczony. Byc moze dlatego, ze w tym roku omijalam wszystkie surowe warzywa/owoce. Jadlam tylko gotowane warzywa lub owoce, ktore sa zwykle w skorkach, ale byly juz obrane np melon czy pokrojone pomarancze. Dzieki temu uniknelam "klatwy faraona" i nie mialam zadnych problemow zoladkowych. Wybor deserow calkiem niezly. Pieczywo bardzo smaczne, tez duzy wybor.

Pokoje hotelowe - zamowilismy pokoj z podwojnym lozkiem, dostalismy z dwoma. To juz chyba standard, w zeszlym roku bylo to samo. Pokoj byl dosc ciasny. Widok tzw. garden view, ale ogrodu to ja tam nigdzie nie widzialam. Akurat nasze skrzydlo budynku wychodzilo na droge dojazdowa do sasiednego hotelu i parking. Siedzenie na balkonie nie nalezalo raczej do przyjemnych, bo albo ciagle jakies autobusy podjezdzaly z turystami albo bylo czuc wszystkie mozliwe zapachy z restauracji ewentualnie slychac muzyke z lokalnych animacji.
Mozna bylo doplacic za pokoj z widokiem na basen, ale uznalam, ze nie ma takiej potrzeby. Nie spedzalismy w pokoju tyle czasu, zeby bylo to warte.

Jak na razie najlepszy hotel w Egipcie w jakim bylam to Sheraton Miramar w El Gouna.

Plaza - hotel nie byl polozony bezposrednio nad morzem. Trzeba bylo przejsc ulica sklepowa miedzy hotelami, jakies 5 minut spaceru z pokoju do samej plazy. Na plazy oczywiscie lezaki, parasole i reczniki dla gosci. Do tego bar z napojami i przekaskami. Wejscie do wody po piasku lub z pomostu. Z pomostu ladowalo sie od razu na glebokiej wodzie na krawedzi rafy. Z plazy mozna bylo wejsc po plyciznie i przejsc/przeplynac dalej az do krawedzi rafy. Na plytkiej wodzie bylo troche ryb, wiec mysle, ze warto bylo wchodzic od brzegu.

Sharm El Sheikh - nie podobalo mi sie za bardzo. Zbyt glosne miejsce jak dla mnie. Byc moze moje wrazenia sa skutkiem poprzednich urlopow w Egipcie w hotelach na odludziu (Marsa Alam) lub w prywatnej miejscowosci (El Gouna). Nastepnym raze poszukam jednak lotow do Marsa Alam. Jest tam pare interesujacych hoteli z ladnymi rafami i bez halasu miasta. Jak nie wymysle nic innego to moze polecimy do Egiptu w marcu. Musze tylko sprawdzic dokladnie jaka jest wtedy pogoda i temperatura wody w morzu.

wtorek, 10 listopada 2009

Urlop w Egipcie - dzien 5.

Dzisiaj plywalismy w morzu tylko raz, bo byly duze fale i kiepska widocznosc pod woda.





Widok na basen hotelowy z kawiarni Veranda. Stad wlasnie pisze.

poniedziałek, 9 listopada 2009

Urlop w Egipcie - dzien 3.

Niedziela byla bardziej owocna jesli chodzi o odkrywanie rafy. Przetestowalismy rozne metody wejscia do wody z roznych miejsc i wiemy juz gdzie jest najwiecej ryb.



Chyba nie bede wrzucac wiecej zdjec, bo cos mi sie wydaje, ze popsulam internet w hotelu wieksza iloscia danych, a internet przydaje sie do sprawdzania cen akcji.

sobota, 7 listopada 2009

Urlop w Egipcie.

Drugi dzien urlopu. Pierwszy dzien nad morzem i nad basenem. Troche goraco, o 10.00 zwinelismy sie z plazy i przenieslismy sie nad basen. Jutro tez poplywamy troche w morzu, poogladamy ryby, a potem nad basen. Basen jest podgrzewany, jest blisko do baru, wiec jest calkiem przyjemnie.

Moze jutro rozpracujemy lepiej rafe, bo na razie srednio nam idzie. Zejscie do wody jest z pomostu i nie jest to najwygodniejsze. Na dodatek jest dosc mocny prad, wiec najlepiej wejsc na jednym pomoscie i wyjsc na drugim. Trudno robi sie zdjecia, bo prad caly czas znosi. Wrazenie jest jakby stalo sie na niewidzialnej tasmie i przesuwalo nad rafa.



Hotel moze byc, chociaz pierwsze wrazenia byly takie sobie. Zostalam dwukrotnie zignorowana przez kelnerow i postanowilam zamawiac drinki przy barze. Dzisiaj juz im lepiej idzie, przestalam byc niewidzialna.

Galeria - Hotel Baron Palms

Netebook sprawdza sie bardzo dobrze w podrozy. Obserwowalismy gielde na lotnisku w piatek rano, potem obejrzalam dwa filmy w samolocie, zeglowalam po internecie przez 2 kolejne godziny i jeszcze pokazywalo sie, ze wystarczy baterii na 3h. Lubemu tak spodobal sie sprzet, ze postanowil kupic taki sam dla siebie na podroze.

wtorek, 3 listopada 2009

Listopadowy deszcz.

Wraz ze zmiana kartki kalendarza zmienila sie pogoda. W niedziele zrobilo sie chlodno, wietrznie i zaczelo padac. Wczoraj bylo slonecznie ale chlodno. Akurat bylam na zeslaniu w Croydon i niezle zmarzlam jak poszlam na spozniony lunch. Dzisiaj znowu pada. Ma byc podobnie do konca tygodnia.

Szczesliwie juz tylko 3 dni do naszego urlopu, wlasciwie jeszcze tylko dwa dni robocze. Przygotowania do wyjazdu trwaja. Czekamy jeszcze na rozne zakupy z internetu i mamy nadzieje, ze strajk pocztowcow nie opozni ich za bardzo.

Czasami jak otwieram gazete to, az nie chce mi sie czytac. Pocztowcy ciagle groza kolejnymi strajkami, mimo ze poczta jest na skraju problemow finansowych i kazda taka akcje szkodzi jej i traci klientow na rzecz prywatnych firm. British Airways tradycyjnie straszy strajkami w czasie swiat, a sa w podobnej sytuacji jak poczta. Nie wiem dlaczego kupilam bilet na ich samolot. Pewnie dlatego, ze do wyboru byl tylko Easy Jet. Moze Easy Jet to tanie linie, ale nie pamietam, zeby grozili strajkami. Musze pamietac, zeby w przyszlym roku nie kupowac na swieta zadnych biletow w BA (jesli nie upadna do tego czasu). Nie potrzebuje dodatkowych atrakcji typu strajk czy odwolane loty.

Wracajac do urlopu to wlasnie czytalam sobie recenzje hotelu po raz kolejny, sprawdzajac co nowego pisza turysci na jego temat. 98% to pozytywne i bardzo pozytywne opinie, a 2% to typowi malkontenci. Az nie chce mi sie wierzyc, ze wszystko moze byc tak pod gorke na jednym wyjezdzie, jak jest to opisywane. Zakladajac jednak, ze hotel ten wedlug TripAdvisor jest na 17 miejscu z 209 hoteli w Sharm El Sheikh to chyba nie jest zly. Juz nie moge doczekac sie podziwiania podwodnego swiata i leniwego spedzania czasu.

Mam nadzieje, ze tym razem niczego nie zapomne, bo na ostatnim urlopie pobilam rekord zapominalstwa. Zaczelam juz zbierac wazne rzeczy na kupke, zeby nie przeoczyc czegos. Nie moge tylko znalezc waluty, ktora zostala mi z poprzedniego wyjazdu. Przeprowadzki nie przyczyniaja sie do latwego znajdowania przedmiotow po roku.

czwartek, 15 października 2009

Zlota jesien.

Jesien jest laskawa dla mieszkancow Wyspy. Od wrzesnia bylo raczej slonecznie i w miare cieplo, poza jednym tygodniem, kiedy padalo. W tym tygodniu znowu mamy slonce i temperatury w rejonach 13-16 stopni.

Wczoraj w drodze z Data Centre w Hounslow odwiedzilam Bushy Park w ramach lunchu. Wreszcie skonczyli budowac restauracje z toaletami przy Woodland Park i otworzyli dodatkowy parking. W srodku dnia park byl opanowany przez emerytow i matki z dziecmi. Przyjemnie bylo popatrzyc, ze tyle ludzi cieszy sie ladna jesienna pogoda, popijac kawe w tak ladnych okolicznosciach przyrody. Moze za pare lat tez bede mogla tak spedzac dni ;) Popijac kawe na moim patio lub tarasie i podziwiac widoki. Ostatecznie w wersji ubozszej chodzic do parku na beztroskie spacery, bo nie bede miala super widoku z wlasnego ogrodu.




czwartek, 1 października 2009

Hever Castle.

Zwlekalam z napisaniem tego posta, bo czekalam na gotowa galerie z Hever Castle, ale cos mi nie idzie jej przygotowanie. W zeszla sobote odwiedzilismy zamek powiazany z zonami Henryka VIII. Posiadlosc nalezala do rodziny Anne Boleyn, a pozniej Henryk VIII przekazal ja swojej czwartej zonie Anne of Cleves. W XX wieku wlascicielami zamku byla rodzina Astorow, ktorzy byli rowniez wlascicielami Clieveden, ktore odwiedzilismy rowniez w tym roku. Widac nawet pewna ceche wspolna miedzy tymi posiadlosciami - zywoploty strzyzone w ksztalty zwierzat.


Hever Castle to miejsce w sam raz na caly dzien zwiedzania, odpoczynku i spacerow. Zamek jest raczej maly, ale za to wszystkie pokoje sa udostepnione do zwiedzania i obejrzenie wszystkiego zajmuje okolo godziny. Potem mozna udac sie na spacer po ogrodach i lakach posiadlosci. Sa atrakcje wodne dla dzieci i nie tylko, mozna wypozyczyc lodki i poplywac po stawie. Mozna tez zwiedzic wioske przy zamku i kosciol.

Jesienia zamek wyglada bardzo ladnie opleciony czerwonymi liscmi wina.

niedziela, 13 września 2009

Dale View.

Podroz do Derbyshire do wynajetego domku w Wensley zajela nam ok 3h. Zatrzymalismy sie na placu w srodku wioski i na piechote zaczelismy szukac naszego domku. GPS wskazal nam miejsce ponizej placu, ale nie znalezlismy tam budynku o nazwie Dale View. Potem pokrecilismy sie powyzej placu, ale rowniez bezskutecznie. Dopiero po jakims czasie zauwazylam, ze na placu jest tablica informacyjna z mapa wioski i nazwami domow. Poszlismy poszukac domku po raz kolejny, ale znowu nie moglismy trafic. Wrocilismy sie przeczytac miedzy jakimi domami mamy skrecic i w koncu udalo nam sie trafic. Dojscie do domku jest prawie ze przez inna posesje, wiec gdy za pierwszym razem szukalismy to nie sadzilismy, ze mamy wejsc przez bramke obok cudzego ogrodka i waska sciezka przecisnac sie do domku o nazwie Dale View. Jedno jest pewne - nazwa jest adekwatna do widoku. Przed domkiem jest maly ogrodek dwu poziomowy z lawka w nizszej czesci i jest widok na wzgorze i laki.


Przyniesienie gratow z samochodu troche nam zajelo i musielismy przeciskac sie za kazdym razem waska sciezka. Domek to byla chatka gornicza. Na dole salon z kominkiem i mala kuchnia, a na gorze duza sypialnia i lazienka. Widok z sypialni na wschod i poludnie. Domek jest bardzo przytulny, idealny na ciche i romantyczne wakacje. Duzo elementow dekoracyjnych pasujacych do jego architektury.



Dolny ogrod z lawka idealnie nadal sie do obserwowania gwiazd. Rozstawilismy teleskop na podescie obok lawki, rozlozylismy komputer i mape nieba na lawce i przystapilismy go ogladania cial niebieskich. Niebo bylo piekne, bardzo dobra widocznosc, brak miejskich swiatel. Droga mleczna w pelnej okazalosci. Podziwialismy Jowisza i jego ksiezyce. Szkoda tylko, ze ksiezyc Ziemii byl z drugiej strony nieba i nie moglismy go obserwowac.

Galeria Dale View.

piątek, 11 września 2009

Urlop w Peak District.

Jutro okolo poludnia jade na urlop do Peak District. Byc moze bede pisala biezace relacje, bo zabieram komputer i kupilam juz modul usb z internetem mobilnym. Oczywiscie przyczyna zabierania komputera jest dosc prozaiczna. Chce kontrolowac sytuacje na gieldzie, bo zapowiadaja sie ciekawe wydarzenia. Zwykle robie to przez internet w telefonie, ale funkcjonalnosc takiego rozwiazania jest ograniczona.

Przy okazji zalatwiania urlopu na listopad odkrylam, ze w grudniu na urlop lece business class. Nawet tego nie zauwazylam jak kupowalam bilety. Do wyboru byl przelot Easy Jet i British Airways, a roznica w cenie byla bardzo mala. Wybor byl oczywisty, w koncu British Airways ma wiecej miejsca w samolocie i jeszcze mnie nakarmi w czasie lotu. A tu okazuje sie, ze nie dosc, ze mnie nakarmia to nawet o mnie zadbaja jak trzeba. Nie wiem teraz czy to swiadczy o tym, ze British Airways jest tanie czy Easy Jet bardzo drogi.

W czasie lunchu musze wybrac sie do ksiegarni kupic mape turystyczna Peak District. Probowalam ja pozyczyc z biblioteki, ale ciagle jej nie ma. Na poprzednich wycieczkach uzywalam takich map i byly bardzo przydatne. Sa na nich zaznaczone glowne atrakcje turystyczne oraz trasy widokowe. Widac juz pierwsze oznaki jesieni, pogoda zapowiada sie dobrze, wiec mam nadzieje, ze urlop bedzie udany.

piątek, 28 sierpnia 2009

Bank Holiday Weekend.

Wreszcie weekend i to dlugi weekend. W poniedzialek jest Summer Bank Holiday. Juz wczoraj mnostwo ludzi wybylo i dzisiaj w pracy i w pociagach jest pusto.

Nie mam zadnych planow wyjazdowych na weekend, moze w niedziele gdzies wyskoczymy, ale jeszcze nie myslalam o tym. Na razie przygotowuje sie do wypadu do Niemiec w srode. Zarezerwowalam sobie miejsce na parkingu firmowym na srode. Musze jeszcze znalezc i sprawdzic stan namiotu, kupic karimate i kubek do samochodu (zaden stary kubek nie miesci sie w miejsce na kubki), naklejki na swiatla i skompletowac odpowiednie wyposazenie samochodu (trojkat, apteczka, kamizelki odblaskowe).

Jakos ostatnio wszystko idzie pod gorke. Dostalam maila z Expedii, ze British Airways odwolalo lot na Cypr w pierwszy dzien swiat i przerzucili mnie na 26 grudnia. Teraz musze wystapic o zwrot pieniedzy za rezerwacje hotelu i samochodu za 25 grudnia, tyle, ze najpierw musze zaplacic druga rate, zeby mogli mi oddac pieniadze. Nie wspomne o tym, ze call centre jest w Indiach i jakos zniechecilam sie po tym do Expedii. Powisialam sobie na telefonie, zeby dowiedziec sie, ze nie maja w systemie danych mojej karty i musze im je podac, tyle, ze akurat nie nosze ze soba tej karty kredytowej. W sumie juz dzwonilam 3 razy do Expedii i nie zalatwilam jeszcze sprawy do konca.

sobota, 8 sierpnia 2009

Wycieczka do Portsmouth.

Pare zdjec z wycieczki do Portsmouth, byla to druga czesc wycieczki z zeszlego roku. Zwiedzilismy wtedy akwarium i czesc muzeum morskiego, a dzisiaj skonczylismy zwiedzanie muzeum plus reszte portu i starej czesci miasta.



Najwyrazniej rok temu nie zrobilam galerii, ale moze uda sie to naprawic przy okazji. Zwiedzilam wtedy pare insteresujacych okretow.

Pelna galeria z dzisiaj - Portsmouth.

poniedziałek, 27 lipca 2009

Sezon ogorkowy.

Z braku innych rozrywek zajelam sie planowaniem urlopow. Wybralam juz miejsce i termin na listopad, czekam tylko na przyklepanie urlopu w pracy. Musze jeszcze cos znalezc na wrzesien. Myslalam, ze nie bedzie problemu z urlopem w tym terminie, ale wstepne wyszukiwanie lokum w Peak District uswiadomilo mi, ze moze nie byc tak prosto jak sadzilam. Wszystkie caravan parki juz obstawione w tych terminach. Pozostaly mi do wyboru cottages - czyli domki. Te juz nie sa takie tanie, ale jest ich na szczescie sporo. Musze tylko wziac mape i ustalic najkorzystniejsza lokalizacje.

poniedziałek, 25 maja 2009

Urlop w Northumberland.

Odpoczelam troche po urlopie, wiec czas napisac jak bylo. Z orientacyjnych wyliczen wynika, ze przejechalismy ok 1000 mil (1600km) co daje srednio jedno zdjecie na mile urlopu, bo zrobilismy lekko ponad 1000 zdjec ;)

Northumberland to hrabstwo polozone w polnocno-wschodniej Anglii. Pierwszy raz bylam w tamtych rejonach 4 lata temu przy okazji odwiedzin u kolegi w Newcastle. Wtedy to kupilam pocztowki z okolicy i dowiedzialam sie, ze sa tam rozne ciekawe zamki i Wal Hadriana. Musze przyznac, ze od jakis 2-3 lat rzeczone pocztowki zamienily sie w obrazki na scianie. W tej chwili wisza tuz przy wejsciu do mieszkania, w przedpokoju. Takze mialam wystarczajaco duzo czasu by napatrzyc sie na nie i zdecydowac sie na zwiedzanie.

Zatrzymalismy sie w caravan parku tak jak w zeszlym roku w Lake District. Tym razem jednak nie mielismy praktycznie zadnego wyboru przyczep ze wzgledu na pozna rezerwacje i wykupilam przyczepe o najgorszym standardzie. Byla to jedyna opcja dostepna sposrod okolicznych caravan parkow, ktorych nie brakuje w okolicy. Owszem cena byla szokujaco niska (130 funtow za tydzien w 2 sypialniowej przyczepie), ale obawialam sie, ze i standard moze byc podobny. W pewnym sensie moje obawy ziscily sie, bo niestety w przyczepach najgorszego standardu mozna mieszkac z psami i chyba nikt nie przejmuje sie ich czystoscia. Dywany wygladaly jakby nikt nie sprzatal od lat, zapach w lazience zabijal i troche smierdzialo w salonie (chyba zapach z mebli). Dywanami nie przejelam sie i tak chodzilam w butach, lazienke udalo sie wywietrzyc dosc szybko, do zapachu w salonie dalo rade przyzwyczaic sie. Ale na przyszly raz biore tylko wersje delux. Wyposazenie bylo w porzadku i wszystko dzialalo. Widzielismy nawet morze z okna w salonie i byla duza weranda przed wejsciem do przyczepy.



Glowne atrakcje, ktore zwiedzalismy podczas urlopu:

1. Alnwick Castle - rezydencja Duke'a Northumberland. Zamek nalezy do rodziny od 1309r i w tym roku obchodza wlasnie 700-lecie jego posiadania. Obecny Duke ma numer 12 przed tytulem - 12th Duke of Northumberland, przejal on tytul w 1995 roku. Wedlug slownika duke tlumaczy sie na polski jako ksiaze, ale jakos mi to nie pasuje. Zamek nie zawsze byl zamieszkiwany i przez ok 150 lat byl porzucony. Dopiero w XVIII wieku zona pierwszego Duke'a przeniosla sie do Alnwick i rozpoczela sie przebudowa i restauracja obiektu.
Obecna duchess (ksiezna) stworzyla nieco zaniedbane ogrody od nowa. W 2002r otworzono pierwszy etap, w 2007r kolejny i dalej trwa sadzenie nowych drzew i inne prace. Zamek jak i ogrody sa imponujace. Zamek to przede wszystkim historia i bogate zbiory sztuki, antykow i broni. Natomiast ogrody sa zaprojektowane z rozmachem i maja nowoczesne i intygrujace fontanny.
W zamku krecono sceny do kilku czesci Harrego Pottera i wielu turystow przyjezdza tam z tego powodu.




Tree House - dom(ek) na drzewie


2. Bamburgh Castle - kolejny zamek, rowniez ciagle zamieszkany. Lord William Armstrong kupil go w 1890r, przebudowal i wyremontowal. W tej chwili mieszkaja w nim potomkowie pierwszego lorda, niestety utracili tytul lordowski, poniewaz czwarty lord nie mial biologicznych dzieci tylko adoptowane. Zakladajac, ze potomkowie ciagle czerpia korzysci materialne z firm Armstronga to brak tytulu jest chyba ich najmniejszym zmartwieniem. Firmy stworzone przez Armstronga na przestrzeni wieku staly sie czescia obecnego BAE Systems (producent uzbrojenia). Bedac na Malcie ogladalismy jeden z jego produktow z konca XIX wieku - 100 tonowe dzialo. Do lorda Armstronga jeszcze wrocimy przy okazji kolejnego obiektu.



cdn ...

wtorek, 28 kwietnia 2009

Wakehurst Place

Wakehurst Place to duza posiadlosc w rejonach Haywards Heath w West Sussex, czyli na poludnie od Londynu, niedaleko lotniska Gatwick. Samochodem od nas okolo godzine jazdy. Posiadlosc nalezy do National Trust, ale jest dzierzawiona i utrzymywana przez Royal Botanic Gardens z Kew.

Na terenie posiadlosci znajduje sie Millenium Seed Bank czyli bank nasion. Interesujacy projekt, mozna dowiedziec sie sporo o nasionach i ich przechowywaniu. Cztery placowki naukowe w Polsce sa partnerami w tym projekcie, m.in. warszawski Ogrod Botaniczny.

Mapa ogrodow mowi sama za siebie, duze tereny, trzeba caly dzien poswiecic na zwiedzenie wszystkich zakatkow. My przeszlismy lewa polowe podkowy i obeszlismy czesciowo zbiorniki wodne widoczne na gorze mapy. Do tego mozna jeszcze wejsc do rezerwatu Loder Valley Nature Reserve, zapewne kolejny dzien wedrowek. Nastepnym razem obejdziemy prawa czesc podkowy i moze zahaczymy o rezerwat.

Pare zdjec na zachete, reszta jak zwykle w Galerii za jakis czas.




niedziela, 19 kwietnia 2009

Bushy Park.

Bushy Park to zespol terenow parkowych obok Palacu Hampton Court. Park zajmuje 445 hektarow i jest drugim najwiekszym parkiem w Londynie po Richmond Parku. Park zostal stworzony w podobnym okresie co Richmond Park, przez Karola I. Na jego polecenie w latach 1638-39 "zbudowano" sztuczna rzeke o dlugosci ok 19km - Longford River. W parku mieszka ponad 300 jeleni oraz mnostwo innych mniejszych zwierzat.

Parking sa troche inaczej rozlozone i jest ich mniej niz w Richmond Parku. Wlasciwie to sa dwa duze, jeden w rejonie Woodland Gardens, drugi przy oczku wodnym i placu zabaw dla dzieci. Ten drugi jest zwykle zapchany do granic mozliwosci i trudno zaparkowac.

Oto link do mapy parku, ktora dobrze obrazuje jego wielkosc i zawartosc.




Wiecej zdjec w Galerii - Bushy Park

poniedziałek, 16 marca 2009

Wiosna, ach to ty.

Po niezbyt optymistycznych wpisach z zeszlego tygodnia nalezy sie cos pogodniejszego. W sobote przyszlo do nas slonce, chociaz jeszcze troche wialo, ale juz w niedziele bylo znacznie przyjemniej. Przez caly tydzien ma byc slonecznie i cieplo (10-15 stopni).

W sobote podjechalismy pociagiem do Hampton Court pospacerowac po ogrodach w ostatni darmowy weekend. Wszedzie kwitna zonkile i jest bardzo ladnie. Natomiast ogrody przy palacu nie sa jeszcze zbyt kolorowe. Wiekszosc rzezb ciagle w zimowych oslonach i malo co kwitnie.









Po raz kolejny patrzylam na te same widoki, ale widzialam tym razem zupelnie cos innego niz przedtem. Otoz patrzac w strone Jubileuszowej Fontanny zlokalizowanej na koncu Long Walk (dlugiego spaceru) widze swoj blok mieszkalny :-) Co oznacza, ze z okna widze fragmenty palacu w Hampton Court. Co prawda z parteru widok jest bardzo ograniczony i jak tylko pojawia sie liscie na drzewach to nie bede widziala juz budynkow. Tak mi sie skojarzylo z problemami kolei, ze to bedzie zly typ liscia - lisc, ktory zaslania widok ;) Najlepiej byloby mieszkac na 4 pietrze budynku w tym samym pionie. Budynek obok ma jeszcze lepsze widoki na tereny palacowe i sam budynek. Angler's Reach (nazwa bloku) stoi na lekkim wzniesieniu i jest troche wyzszy.

W niedziele skoczylismy do Kew Gardens zobaczyc zonkilowe i krokusowe dywany. Trzeba jeszce troche poczekac na kwitnace magnolie i liscie na drzewach, ale bylo juz calkiem ladnie.

poniedziałek, 9 lutego 2009

I po zimie.

Zima ze sniegiem nie trwala zbyt dlugo. Snieg nie padal wiecej od poniedzialku, ale na ulicach lezal az do piatku. Okazuje sie, ze odsniezanie chodnikow jest obce Brytyjczykom i od wtorku rano zaczelismy slizgac sie po wydeptanym i zamarznietym sniegu. Listonosze nie roznosili poczty, staruszki nie wychodzily z domu. Dopiero piatkowy deszcz rozmyl resztki sniegu. W weekend zaczely sie artykuly o tym, ze w godzine spadlo tyle deszczu co zwykle w 24h i zaczeto pisac o zagrozeniu powodziowym. Zdaje sie, ze pare mniejszych rzek wylalo. W Londynie pisali o mozliwych powodziach od Putney Bridge do sluzy w Teddington. Moze trzeba pojechac i zobaczyc to. My mieszkamy nad czescia Tamizy, ktora jest regulowana czyli ma regularne sluzy.

Jak widac dosc latwo spowodowac mala kleske na Wyspie i wcale nie potrzeba do tego wymyslnych atakow terrostycznych. Wlasciwie, to az sie czlowiek zastanawia jak oni tu dawali rade kiedys skoro opad sniegu czy wiekszy deszcz powoduje chaos.

A tak w ogole to mamy w tym roku najciezsza zime od 20 lat. Faktycznie w nocy temperatura spada do zera, a w dzien bywa ok 5 stopni. Dobrze, ze nie mieszkamy juz w Richmond, bo rachunki za media zrujnowalyby mnie.

poniedziałek, 2 lutego 2009

Spodziewany atak zimy.

Zima dopisala. Padalo chyba przez wieksza czesc nocy, bo jak obudzilam sie rano, to zobaczylam przez okno ladna pokrywe sniezna.



Wlaczylismy lokalne radio, sprawdzilismy strony komunikacji publicznej i ja doszlam do wniosku, ze nie ide do pracy, tylko pracuje z domu. Moj luby odbyl probe udania sie do pracy, ale wrocil ze stacji do domu, po pol godziny. Pociagi w wiekszosc odwolane, metro zawieszone, autobusy (w calym Londynie) i tramwaje zawieszone.
Ponizej zrzuty ekranowe stron informacyjnych.






W zwiazku z tym wybralam sie na plener fotograficzny wzdluz rzeki, az do Kingston. Efekty mozna zobaczyc w Galerii.

niedziela, 1 lutego 2009

Zima zawitala do Londynu :-)

Pada snieg, juz od godziny. Zapowiadali go juz od paru dni, na jutro wieszcza kataklizm, bo przeciez pare centymentrow sniegu unieruchomi miasto. Slyszalam w radiu, ze jak bedzie tak padac to jakas okoliczna szkola bedzie zamknieta.

Ponizej pare zdjec z okien:

Lampa blyskowa wystrzelila i troche mnie zaskoczyla i podswietlila platki sniegu. Zdjecie robione z kuchni.


Pierwsza pokrywa sniezna na samochodach. Zdjecie rowniez z kuchni.


Druga zawieja sniezna, coraz wieksza pokrywa. Zdjecie z sypialni.

A najlepsze w tym wszystkim jest to, ze moje auto stoi sobie w garazu i nie zbiera sniegu, ani nie marznie. A jeszcze lepsze jest to, ze nie bede musiala jechac samochodem do pracy (jak to bylo w Polsce), wiec w ogole nie musze przejmowac sie tym ile centymetrow sniegu spadnie w nocy i jakie beda korki na ulicach. Dodam, ze w Wielkiej Brytanii nie uzywa sie opon zimowych, jezdzi sie caly rok na takich samych.

Oczywiscie jest spora szansa, ze pociagi beda jutro spoznione, bo zamarzna im zwrotnice, popsuje sie sygnalizacja lub na torach bedzie zly rodzaj sniegu.