piątek, 13 listopada 2009

Ostatni dzien urlopu w Egipcie.

Siedze w lobby hotelowym i czekam na transport na lotnisko. Doskonala okazja by wrzucic linki do galeri z ostatnich paru dni. Dzisiaj znowu wialo i byl odplyw. Akurat i tak nie planowalismy plywac w morzu, wiec dobrze sie zlozylo. Plywajace pomosty niezle falowaly z rana. Na jeden to nawet nie weszlam do konca, bo tak trzeslo.


Galeria zdjec z calego pobytu.

Warto pokusic sie o podsumowanie urlopu.

Hotel - mial byc 5 gwiazdek wedlug biura. Na pewno bylo mu blizej tych 5 gwiazdek niz temu rok temu. Chociaz ciagle brakowalo mu tego czegos. Nie bylo czajnikow i zestawu do robienia herbaty w pokoju, co uwazam za minus. Mozna bylo oczywiscie zaplacic ekstra i zamowic ten zestaw za "jedyne" $20 tygodniowo.

Goscie hotelowi to glownie brytyjscy emeryci plus troche Francuzow, Holendrow i Rosjan. Poza emerytami raczej pary lub rodziny z malymi dziecmi, takimi ktore nie chodza jeszcze do szkoly.

Restauracja typu bardziej wyszukanego, ale mialam wrazenie, ze wybor jedzenia jest troche ograniczony. Byc moze dlatego, ze w tym roku omijalam wszystkie surowe warzywa/owoce. Jadlam tylko gotowane warzywa lub owoce, ktore sa zwykle w skorkach, ale byly juz obrane np melon czy pokrojone pomarancze. Dzieki temu uniknelam "klatwy faraona" i nie mialam zadnych problemow zoladkowych. Wybor deserow calkiem niezly. Pieczywo bardzo smaczne, tez duzy wybor.

Pokoje hotelowe - zamowilismy pokoj z podwojnym lozkiem, dostalismy z dwoma. To juz chyba standard, w zeszlym roku bylo to samo. Pokoj byl dosc ciasny. Widok tzw. garden view, ale ogrodu to ja tam nigdzie nie widzialam. Akurat nasze skrzydlo budynku wychodzilo na droge dojazdowa do sasiednego hotelu i parking. Siedzenie na balkonie nie nalezalo raczej do przyjemnych, bo albo ciagle jakies autobusy podjezdzaly z turystami albo bylo czuc wszystkie mozliwe zapachy z restauracji ewentualnie slychac muzyke z lokalnych animacji.
Mozna bylo doplacic za pokoj z widokiem na basen, ale uznalam, ze nie ma takiej potrzeby. Nie spedzalismy w pokoju tyle czasu, zeby bylo to warte.

Jak na razie najlepszy hotel w Egipcie w jakim bylam to Sheraton Miramar w El Gouna.

Plaza - hotel nie byl polozony bezposrednio nad morzem. Trzeba bylo przejsc ulica sklepowa miedzy hotelami, jakies 5 minut spaceru z pokoju do samej plazy. Na plazy oczywiscie lezaki, parasole i reczniki dla gosci. Do tego bar z napojami i przekaskami. Wejscie do wody po piasku lub z pomostu. Z pomostu ladowalo sie od razu na glebokiej wodzie na krawedzi rafy. Z plazy mozna bylo wejsc po plyciznie i przejsc/przeplynac dalej az do krawedzi rafy. Na plytkiej wodzie bylo troche ryb, wiec mysle, ze warto bylo wchodzic od brzegu.

Sharm El Sheikh - nie podobalo mi sie za bardzo. Zbyt glosne miejsce jak dla mnie. Byc moze moje wrazenia sa skutkiem poprzednich urlopow w Egipcie w hotelach na odludziu (Marsa Alam) lub w prywatnej miejscowosci (El Gouna). Nastepnym raze poszukam jednak lotow do Marsa Alam. Jest tam pare interesujacych hoteli z ladnymi rafami i bez halasu miasta. Jak nie wymysle nic innego to moze polecimy do Egiptu w marcu. Musze tylko sprawdzic dokladnie jaka jest wtedy pogoda i temperatura wody w morzu.

wtorek, 10 listopada 2009

Urlop w Egipcie - dzien 5.

Dzisiaj plywalismy w morzu tylko raz, bo byly duze fale i kiepska widocznosc pod woda.





Widok na basen hotelowy z kawiarni Veranda. Stad wlasnie pisze.

poniedziałek, 9 listopada 2009

Urlop w Egipcie - dzien 3.

Niedziela byla bardziej owocna jesli chodzi o odkrywanie rafy. Przetestowalismy rozne metody wejscia do wody z roznych miejsc i wiemy juz gdzie jest najwiecej ryb.



Chyba nie bede wrzucac wiecej zdjec, bo cos mi sie wydaje, ze popsulam internet w hotelu wieksza iloscia danych, a internet przydaje sie do sprawdzania cen akcji.

sobota, 7 listopada 2009

Urlop w Egipcie.

Drugi dzien urlopu. Pierwszy dzien nad morzem i nad basenem. Troche goraco, o 10.00 zwinelismy sie z plazy i przenieslismy sie nad basen. Jutro tez poplywamy troche w morzu, poogladamy ryby, a potem nad basen. Basen jest podgrzewany, jest blisko do baru, wiec jest calkiem przyjemnie.

Moze jutro rozpracujemy lepiej rafe, bo na razie srednio nam idzie. Zejscie do wody jest z pomostu i nie jest to najwygodniejsze. Na dodatek jest dosc mocny prad, wiec najlepiej wejsc na jednym pomoscie i wyjsc na drugim. Trudno robi sie zdjecia, bo prad caly czas znosi. Wrazenie jest jakby stalo sie na niewidzialnej tasmie i przesuwalo nad rafa.



Hotel moze byc, chociaz pierwsze wrazenia byly takie sobie. Zostalam dwukrotnie zignorowana przez kelnerow i postanowilam zamawiac drinki przy barze. Dzisiaj juz im lepiej idzie, przestalam byc niewidzialna.

Galeria - Hotel Baron Palms

Netebook sprawdza sie bardzo dobrze w podrozy. Obserwowalismy gielde na lotnisku w piatek rano, potem obejrzalam dwa filmy w samolocie, zeglowalam po internecie przez 2 kolejne godziny i jeszcze pokazywalo sie, ze wystarczy baterii na 3h. Lubemu tak spodobal sie sprzet, ze postanowil kupic taki sam dla siebie na podroze.

wtorek, 3 listopada 2009

Listopadowy deszcz.

Wraz ze zmiana kartki kalendarza zmienila sie pogoda. W niedziele zrobilo sie chlodno, wietrznie i zaczelo padac. Wczoraj bylo slonecznie ale chlodno. Akurat bylam na zeslaniu w Croydon i niezle zmarzlam jak poszlam na spozniony lunch. Dzisiaj znowu pada. Ma byc podobnie do konca tygodnia.

Szczesliwie juz tylko 3 dni do naszego urlopu, wlasciwie jeszcze tylko dwa dni robocze. Przygotowania do wyjazdu trwaja. Czekamy jeszcze na rozne zakupy z internetu i mamy nadzieje, ze strajk pocztowcow nie opozni ich za bardzo.

Czasami jak otwieram gazete to, az nie chce mi sie czytac. Pocztowcy ciagle groza kolejnymi strajkami, mimo ze poczta jest na skraju problemow finansowych i kazda taka akcje szkodzi jej i traci klientow na rzecz prywatnych firm. British Airways tradycyjnie straszy strajkami w czasie swiat, a sa w podobnej sytuacji jak poczta. Nie wiem dlaczego kupilam bilet na ich samolot. Pewnie dlatego, ze do wyboru byl tylko Easy Jet. Moze Easy Jet to tanie linie, ale nie pamietam, zeby grozili strajkami. Musze pamietac, zeby w przyszlym roku nie kupowac na swieta zadnych biletow w BA (jesli nie upadna do tego czasu). Nie potrzebuje dodatkowych atrakcji typu strajk czy odwolane loty.

Wracajac do urlopu to wlasnie czytalam sobie recenzje hotelu po raz kolejny, sprawdzajac co nowego pisza turysci na jego temat. 98% to pozytywne i bardzo pozytywne opinie, a 2% to typowi malkontenci. Az nie chce mi sie wierzyc, ze wszystko moze byc tak pod gorke na jednym wyjezdzie, jak jest to opisywane. Zakladajac jednak, ze hotel ten wedlug TripAdvisor jest na 17 miejscu z 209 hoteli w Sharm El Sheikh to chyba nie jest zly. Juz nie moge doczekac sie podziwiania podwodnego swiata i leniwego spedzania czasu.

Mam nadzieje, ze tym razem niczego nie zapomne, bo na ostatnim urlopie pobilam rekord zapominalstwa. Zaczelam juz zbierac wazne rzeczy na kupke, zeby nie przeoczyc czegos. Nie moge tylko znalezc waluty, ktora zostala mi z poprzedniego wyjazdu. Przeprowadzki nie przyczyniaja sie do latwego znajdowania przedmiotow po roku.