czwartek, 29 grudnia 2011

Madera: Funchal i Monte. Ogrod botaniczny i tropikalny.

Dzien 2 i 3.

Dojazd z Ponta Delgada do Funchal zajmuje okolo 50 minut samochod. By upewnic sie, ze na pewno zdazymy obejrzec ogrod botaniczny, postanowilismy zaczac od niego wizyte w stolicy Madery. Ogrod miesci sie w polnocno-wschodniej czesci miasta, na wzgorzu. Mozna tam dojechac autobusami lokalnymi, taksowka lub kolejka linowa z przesiadka na Monte (Funchal - Monte - Ogrod Botaniczny). W przypadku dojazdu autostrada z innego miasta, nalezy zjechac zjadem 13.

Jechalismy z boku, a potem z dolu ulica Caminho de Meiho. Wzdluz sciany ogrodu ustawiaja sie tam autokary i taksowki czekajace na turystow. Myslelismy, ze tam jest wejscie i zjechalismy na maly parking po prawej stronie. Akurat bylo jedno wolne miejsce. Okazalo sie, ze wejscie jest jakies 100m wyzej i trzeba isc wzdluz ulicy bez chodnika. Przy wejsciu jest jeszcze jeden maly parking, a glowny duzy parking znajduje sie przy stacji kolejki linowej, sa znaki na ulicy.

Wstep do Ogrodu Botanicznego kosztuje 3 euro, niestety nie ma zadnych mapek i nie mozna kupic w kasie przewodnika. Pozostaje dobrze zapamietac mape, ktora stoi przy wejsciu i odwiedzic wszystko po kolei.

Obeszlismy caly park zaczynajac od gory. Na poziomie wejscia znajduje sie duzy dywan kwiatowy. Idac dalej w glab parku jest kilka punktow widokowych, skad mozna podziwiac tunele i wiadukty infrastruktury drogowej i sprawdzic dokad idzie kolejka linowa.

Z albumu Gardens of Madeira, November 2011


W ogrodzie jest kawiarnia, ale nie oferuje ona nic nadzwyczajnego, a ceny sa raczej wysokie.

Ponizej dywanu kwiatowego jest ciekawa czesc z kaktusami, a kawalek dalej z rzezbami z krzakow.
Z albumu Gardens of Madeira, November 2011
Z albumu Gardens of Madeira, November 2011


W najnizszej czesci ogrodu jest ptaszarnia. Jest tam spora ilosc klatek i przerozne odmiany papug i innych ptakow. Jest tez maly basen dla zolwi.

Z albumu Gardens of Madeira, November 2011

Wiekszosc roslin z tego ogrodu widzialam juz w ogrodzie botanicznym na Teneryfie, wiec tym razem nie zrobiam duzo zdjec. Zwiedzanie zajelo mi lekko ponad 2h.

Funchal.
Z jakiegos powodu moj GPS nie pokazywal zadnego parkingu w Funchal. To samo w przewodniku, ani slowa gdzie najlepiej zaparkowac, wiec postanowilam jechac na slepo i liczyc, ze znajde jakies miejsce. Bez problemu znalazlam duzy pietrowy parking przy petli autobusowej, mapa ponizej. Stare miasto i centrum znajduje sie na lewo od parkingu, trzeba przejsc przez dwie wieksze ulice i skrecic w bok.


View Parking Fuchnal in a larger map

Niestety katedra byla zamknieta. Twierdze, w ktorej znajduje sie obecnie siedziba premiera, mozna zwiedzac tylko w okreslone dni. Przeszlismy sie po miescie, poogladalismy budynki i skierowalismy swoje kroki do Santa Catarina Park. Czesc parku stanowi duzy trawnik, ale na koncu jest fontanna z widokiem na miasto, a kawalek dalej taras widokowy na port i zatoke. Z tarasu mozna podziwiac zacumowane statki wycieczkowe. Akurat trafilismy na dzien, gdy byly 4 statki, w tym ogromny Aida Sol niemieckiego armatora Aida.


Z albumu Funchal, Monte, Madeira, November 2011

Z albumu Funchal, Monte, Madeira, November 2011

sobota, 26 listopada 2011

Madera listopad 2011 - podsumowanie.

Pogoda w listopadzie.
Na poludniu bylo slonecznie z zachmurzeniami, jednego dnia padala mzawka. Na polnocny praktycznie prawie caly czas szaro, dopiero w rejonach Porto Moniz widzialam jasniejsze niebo. Na srodku wyspy byla najgorsza pogoda, czesto padalo. W gornych rejonach, okolo 1300m npm, nisko zawieszone chmury, mala widocznosc. Temperatury na polnocy okolo 18 stopni, na poludniu do 22 stopni, w gorach 4-8 stopni. Chodzenie po wysokich gorach w centralnej czesci raczej odpada o tej porze roku.

Polnoc
Poludnie

Drogi.
Mimo budowy nowych drog i tuneli, drogi ciagle sa krete i czesto wjezdza sie pod gorke i zjezdza, wiec samochod z mocniejszym silnikiem moze sie przydac. Warto jednak dodac, ze poza autostradami drogi bywaja waskie i wiekszy samochod moze byc problemem. W wielu wsiach i miasteczkach auta parkuja wzdluz drogi i czasami trudno jest minac sie z tymi nadjezdzajacymi z przeciwka. To samo dotyczy mijania sie z ciezarowkami i autobusami w niektorych miejscach.

Na wielu podjazdach musialam jechac na drugim biegu, a w niektorych miejscach musialam redukowac do pierwszego biegu.

Jak pisalam juz wczesniej, samochod byl wypozyczony z Sixt, ale znalazlam go przez strone brokera Holiday Autos. Cena u nich 125 funtow, bezposrednio w Sixt okolo 180 funtow. Takze warto skorzystac z wyszukiwarki typu Travel Supermarket czy innej porownywarki wynajmu aut. Quidco oferowalo gorsze warunki (nawet z cashbackiem), niz Holiday Autos.

Poza sezonem nie ma problemu ze znalezieniem miejsc parkingowych i parkingow krytych. Te drugie maja to do siebie, ze sa czesto dosc ciasne i trudno manewrowac. Ceny do 1 euro za godzine.

Duzo punktow widokowych oznaczonych jako Miradour i znaczek lornetki lub nazwa i znaczek. Czesto trzeba dojechac do nich waskimi drogami ostro w dol lub ostro pod gorke, ale w wiekszosci wypadkow warto.
Transport publiczny.
Nie korzystalam z transportu publicznego. Widzialam duzo autobusow w Funchal. Natomiast w dalszych lokalizacjach moze sie zdarzyc, ze autobus jezdzi tylko 2-3 razy dziennie i rozklad jest ulozony pod mieszkancow.

Noclegi.
Wybor lokalizacji noclegu zalezy od tego, jak zamierza spedzac sie czas. Jesli ktos lubi miasto, to moze byc Funchal. Jesli ktos chce mniejsze miasteczko, to polecam cos na poludniu, w srodkowej czesci wyspy, np w rejonach Ribeira Brava.

W Funchal jest zatrzesienie hoteli. W innych miasteczkach tez ich nie brakuje. Poza tym jest sporo mieszkan wakacyjnych. Ja swoje znalazlam na stronie Holiday Rentals. Nie musialam placic zadnego depozytu, tylko gotowka po przyjezdzie.

Jedzenie.
Warto sprobowac typowych potraw lokalnych. W restauracjach turystycznych tuz nad morzem, ceny sa wysokie. Wystarczy przejsc kilkadziesiat - kilkaset metrow dalej i ceny spadaja. W wielu snack barach jest serwowane jedzenie, ceny od 7-9 euro za glowne danie. Najlepiej zwrocic uwage, gdzie przy stole jest duzo ludzi lub siedza miejscowi.

Typowe lokalne dania, ktore probowalismy to: steki z tunczyka, smazony tunczyk, espetada - czyli mieso z rusztu (grila), picado - kawalki wolowiny smazone w czosnku i serwowane z frytkami dookola. Probowalam tez ryby w sosie smietanowym z grzybami. Na zdjeciu ponizej steki z tunczyka, takie male kostki na gorze talerza, to przysmazony chleb, specjalnosc w Machico.
Ze slodyczy warto sprobowac ciasta przypominajacego piernik (ciasto z cukru z trzciny cukrowej, z dodatkiem miodu oraz cynamonu) oraz biszkoptow korzennych. Te drugie bardzo przypadly mi do gustu.

Inne.
W wiekszosci miasteczek sa dobrze utrzymane publiczne toalety. W gorach, przy punktach widokowych lub poczatkach szlakow nie widzialam toalet.

Na wyspie jest duzo basenow odkrytych czesto nad samym morzem z woda morska lub slodka. Bywa, ze sa na odludziach, przy malych wsiach.

Z albumu Sao Jorge, Santana, Pico de Areeiro, Cabo Girao, Madeira, November 2011

Nie wszedzie sa akceptowane karty platnicze, wiec dobrze jest miec przy sobie zapas gotowki. W wiekszosci miejsc mozna dogadac sie po angielsku, a jak nie, to zlepkiem wielu jezykow i na migi. W atrakcjach turystycznych opisy sa po portugalsku i angielsku. Niemieckie wycieczki maja zwykle swoich przewodnikow. Najczesciej slyszane jezyki obce to wlasnie niemiecki, potem angielski.

W niektore dni do Funchal przyplywaja duze statki wycieczkowe i nastepuje wysyp turystow.

Praktycznie w kazdej wsi oraz na odludziach sa bary, snack bary i restauracje. Czesto sa to miejsca skupiajace lokalne zycie towarzyskie. W snack barach mozna tez kupic podstawowe produkty. We wsiach sa tez male sklepy typu mydlo i powidlo, w ktorych da sie zaopatrzyc w podstawowe produkty. Podczas 6 dniowego pobytu nie bylam ani razu w duzym supermarkecie. Obiady jadlam w barach i restauracjach, a sniadania i kolacje byly ze skladnikow zakupionych w naszym lokalnym sklepie.

W wielu miejscach jest publiczny dostep do internetu. W nazwie hot spota jest slowo free, ale internet wcale nie byl free. Nawet w naszej wsi byl slupek z informacja o publicznym hot spocie. Cena za tydzien dostepu 12,5 euro, wiec mysle ze nie tak zle. W wynajetym domku mielismy internet bezprzewodowy "plynacy" z domu wlasciciela.

Koszty:
-Przelot z Londynu do Funchal, EasyJet, 2 osoby, 319 funtow. Na tej trasie lata jeszcze TAP z Heathrow oraz Thomson Airways z Gatwick (2 raz w tygodniu).
-Nocleg 140 euro za tydzien
-Benzyna w listopadzie 2011 kosztowala 1.32 euro za etyline 95, diesel 1.39 euro.
-Wynajem samochodu typu mini kompakt z klimatyzacja za 6 dni - 125 funtow (cena razem z dodatkowym zniesieniem udzialu wlasnego).
-Parkingi do 1 euro za godzine
-Srednia cena obiadu dla dwoch osob z napojami 22-25 euro
-wstepy do atrakcji: 3, 7, 10 euro za osobe, zalezy od miejsca.

Zdjecia:
Ponta Delgada, Sao Vicente, Seixal, Porto Moniz
Gardens of Madeira
Sao Jorge, Santana, Pico de Areeiro, Cabo Girao
Funchal, Monte
Caves in Sao Vicente, Ribeira Brava, Ponta Do Sol, Rabacal, Encumeada

Relacje ze zwiedzania:
-Dzien 1 i 2: Ponta Delgada, Sao Vicente, Seixal, Porto Moniz.

poniedziałek, 21 listopada 2011

Madera: Ponta Delgada, Sao Vicente, Seixal, Porto Moniz.

19/11/2011 i 20/11/2011.

Na Madere polecielismy w drugiej polowie listopada. Do wyboru byl tylko Easy Jet i TAP, ale ze wzgledu na godziny odlotow wybralam EJ. Na miejscu bylismy ok. 12.00. Na lotnisku odebralam samochod zarezerwowany przez HolidayAutos. Auto dostarczyl nam Sixt. Musze pochwalic ich za dobra jakosc, dostalam VW Polo dizel z dobrym wyposazeniem, auto z 7tys km na liczniku, pachnace jeszcze nowoscia. Oczywisice jak zawsze mialam chwilowy szok zwiazany z przestawieniem sie na manualna skrzynie biegow i na prawa strone jezdni. Obylo sie bez walenia lewa reka w drzwi (zwykle szukam tam galki zmiany biegow), wiec jest jakas poprawa w szybkim zmienianiu kierownicy z prawa na lewo i odwrotnie.

Korzystajac z przywiezionego GPSa i wskazowek wlasciciela domu wakacyjnego udalismy sie w strone Ponta Delgada, ktora lezy w polnocnej czesci wyspy. Jechalismy na miejsce okolo godziny. Drogi sa nowe, wybudowane dzieki funduszom EU, na poludniu nawet dwu pasmowe, jest na nich raczej maly ruch. Droga z poludnia na polnoc juz jednopasmowa, ale ciagle pusta. Po drodze ze 20 tuneli, najdluzszy chyba 4km. Do Ponta Delgada trafilismy bez problemu, ale znalezienie domu bylo nie lada wyzwaniem. Mialam adres, ale Google ani zadna inna mapa nie potrafila znalezc tego miejsca. Napisalam wiec pare dni wczesniej do wlasciciela, ktory przyslal mi wskazowki dojazdu i dokladny punkt na mapie. Pojechalam wedlug wskazowek, ktore jak sie okazalo mowily tylko jak dojechac do samej miejscowosci, ale nic wiecej. Natomiast punkt na mapie okazal sie nie wskazywac domu wakacyjnego. Pokrecilam sie troche, podzwonilam do wlasciciela i jak powiedzialam gdzie jestem, to powiedzial, ze pojechalam za daleko. W koncu jakos sie odnalezlismy z wlascicielem, ale z pol godziny stracilismy na to, a ja nalazilam sie po wiosce. Dodam, ze angielski wlasciciela byl trudny do zrozumienia.

Z albumu Ponta Delgada, Sao Vicente, Seixal, Porto Moniz, Madeira, November 2011

Okazalo sie, ze dom jest przy glownej drodze na samym poczatku miejscowosci. Wlasciciel mogl to bardzo prosto wytlumaczyc w instrukcji dojazdu. Link z Google w ogole nie oddawal rzeczywistej lokalizacji domu. Byc moze byl do samej miejscowosci i pokazal jej serce, a nie konkretny dom.

Dom dosc skromny, 2 sypialnie, salon, kuchnia, lazienka. Oprocz tego duzo roznych pomieszczen gospodarczych w stylu: pokoj przy tarasie, druga kuchnia na dole z piecek i grillem, mini-ogrodek. Z tarasu i z okien widok na Atlantyk. Slychac szum fali. Parking przed domem z typu mikro, ledwo zmiescilam tam Polo i ledwo z niego wysiadlam. Za 140 euro za tydzien warunki akceptowalne.

Poniewaz nie mielismy ze soba zapasow zywnosciowych, to postanowilismy wybrac sie do "miasta" na zakupy. W "centrum" znalezlismy snack bar London (haha), stacje benzynowa, mini supermarket i bar. Sklep byl z serii mydlo i powidlo, ale udalo nam sie kupic pare lokalnych produktow na kolacje i sniadanie.

Z albumu Ponta Delgada, Sao Vicente, Seixal, Porto Moniz, Madeira, November 2011

Ponta Delgada to mala osada i poza paroma sklepami, basenem i hotelem nie sa tu same domy mieszkalne. Idealne miejsce dla nas, bo my nie lubimy tabunow turystow i mozna zobaczyc jak zyja tubylcy.

W niedziele postanowilismy zwiedzic polnocna czesc wyspy. Objechac po kolei miejscowosci na wybrzezu. Zaczelismy od Sao Vicente 5km od naszej lokalizacji. Jest to male miasteczko i gdyby nie duzy parking nad oceanem i kolejny kawalek dalej, moglibysmy przegapic centrum.

Centrum to pare uliczek na krzyz, plac, kosciol i to w sumie wszystko. Kosciol pochodzi z XVII wieku i wewnatrz reprezentuje styl barokowy. Zostal niedawno odnowiony wiec warto go obejrzec w srodku. Najwiecej skarbow znalezlismy w sklepie spozywczym, lokalne alkohole, slodyczne itp.

Z albumu Ponta Delgada, Sao Vicente, Seixal, Porto Moniz, Madeira, November 2011

Przy drodze nad oceanem jest kilka barow i restauracji, ktore najwidoczniej ciesza sie popularnoscia wsrod miejscowych, bo ulica byla zastawiona samochodami.

W ogole na Maderze jest bardzo duzo malych barow, gdzie miejscowi racza sie kawa i alkoholami. Takie centra zycia towarzyskiego. W barach mozna tez kupic podstawowe produkty typu napoje, slodycze itp.

Z Sao Vicente pojechalismy w strone Seixal. Niestety stare drogi na skalnych krawedziach sa zamkniete i jedyna opcja to nowa droga w tunelu. Po drodze zatrzymalismy sie przy punkcie widokowym na Veu de Noiva. Jest tam sklep z pamiatkami (bardzo duzy wybor roznych produktow) i maly taras z widokiem na klify. Po skale idzie stara waska droga i widac wodospad. Domyslam sie, ze przejazd ta droga musial dostarczac duzo wrazen. Na pocztowkach sa zdjecia autobusow przycisnietych do skal. Teraz droga jest zamknieta nawet dla pieszych i w niektorych miejscach widac obsunieta ziemie i skaly.
Z albumu Ponta Delgada, Sao Vicente, Seixal, Porto Moniz, Madeira, November 2011

W Seixal zjechalismy do samego oceanu, zgodnie z sugestia przewodnika Rough Guide. Jest tam mala plaza, a raczej troche piasku koloru blota, plukanego regularnie przez fale. W tym miejscu zachcialo mi sie robic zdjecia fal i w efekcie skapalam sie po kostki w wodzie (w butach). Jest tez betonowy falochoron, po ktorym mozna chodzic. Po drugiej stronie falochronu jest klub zeglarski i baseny z woda morska (sztucznie odgrodzona zatoka). W drodze do samochodu zahaliczylismy o restauracje Brisa Mar. Zamowilismy tam lokalne danie z wolowiny - espetada. Niestety nie spelnilo naszych oczekiwan. Mieso nie bylo dobrze przygotowane i przypominalo gume do zucia. Posileni dodatkami do miesa wyruszylismy w dalsza droge.

Z albumu Ponta Delgada, Sao Vicente, Seixal, Porto Moniz, Madeira, November 2011

Miedzy Seixal, a Porto Moniz, w krotkiej przerwie miedzy tunelami, wypatrzylam skaly wystajce z wody, ale za pozno je zauwazylam by zjechac na boczna droge.

Porto Moniz to chyba najwieksze miasteczko w okolicy i ma juz charakter turystyczny. Parkowanie nad woda jest platne (na szczescie tanie), jest tam pare hoteli, Akwarium, duza restauracja Kaszalot i baseny z woda morska miedzy skalami. Akwarium jest bardzo male i mozna je zwiedzic w 10-15 minut, wstep 7 euro dla osoby doroslej. Okazalo sie, ze mozna dokladnie przyjrzec sie niektorym okazom i mysle, ze spedzilismy tam okolo pol godziny.

Z albumu Ponta Delgada, Sao Vicente, Seixal, Porto Moniz, Madeira, November 2011

Nie bylismy pewni co do celu dalszej podrozy, wiec postanowilismy jechac przed siebie, tak jak nas zaprowadzic droga. A droga prowadzila pod gore, lacznie jakies 500m roznicy poziomow. Po drodze jest pare punktow widokowych, glownie po prawej stronie drogi plus jeden duzy punkt widokowy z parkingiem na wiele aut, po lewej stronie drogi. Miasto wygladalo z gory bardzo malowniczo. Bylo tez widac jak wije sie droga pod gore.

Z albumu Ponta Delgada, Sao Vicente, Seixal, Porto Moniz, Madeira, November 2011

Maz wypatrzyl na mapie, ze w jednej z miejscowosci jest kolejka linowa, wiec postanowlismy tam pojechac i sprawdzic dokad mozna zjechac. Po drodze przejezdzalismy przez miejscowosc Santa. Na glownym placu jest kosciol, parking na wiele aut i uwaga: nowoczesne toalety. Widac, ze miasteczko (wioska?) dostalo fundusze z EU i zainwestowali je w regeneracje obiektow publicznych. Toalety byly pierwsza klasa :-)

Z Santa pojechalismy dalej przed siebie, ciagle w gore. Dojechalismy do Achadas da Cruz polozonego na wysokosci 780m npm. Stamtad byly strzalki do kolejki linowej. I niespodzianka, droga schodzila stromo w dol. 300 metrow nizej i dotarlismy do kolejki. Faktycznie, byly 2 kabinki, jedna na dole druga na gorze, ale chyba byla juz nieczynna. Na dole, nad morzem bylo widac wioske, a wlascicie to wygladalo to na zespol ogrodkow dzialkowych. Przejazd kolejka jest dla odwaznych, ja bym sie nie skusila. Nie ma zadnego slupa miedzy gora, a dolem, roznica wysokosci okolo 480m.

Z albumu Ponta Delgada, Sao Vicente, Seixal, Porto Moniz, Madeira, November 2011

Przy kolejce jest bar, ktory mial sporo gosci, wziawszy pod uwage lokalizacje. Widocznie miejscowi tez cenia sobie widoki i picie i jedzenie w ladnym miejscu.

Miedzy stacja kolejki, a barem jest sciezka wiodaca w dol. Wedlug informacji na tablicy, zejscie trwa 2h. Nie wiem jak mozna wrocic z dolu. Czy trzeba wjechac kolejka czy da sie jakos przejsc dolem do innego miasteczka. Na mapie nie ma zaznaczonej drogi na dole, ale widzialam tam samochody, wiec jakos mozna tam dojechac.

Po zakonczeniu podziwiania widokow nie pozostalo mi nic innego jak przydusic Polo i podjechac te 300m w gore. Nie bylo nawet tak zle i udalo mi sie jechac na drugim biegu. Stamtad wracalismy juz do naszego domku wakacyjnego.

W drodze powrotnej zahaczylismy o skalki widziane wczesniej miedzy Porto Moniz, a Seixal. Tym razem bylam juz przygotowana na zjazd z glownej drogi. Zjechalam z drogi R101 na Ribeira de Janela, ale potem pojechalam w strone oceanu. Nie ma tam zadnych wskazowek na parking czy punkt widokowy, trzeba po prostu jechac przed siebie, az skonczy sie droga.

W duzej skale przy brzegu oceanu jest wykute przejscie i wioda do niego schody. Stamtad jest idealny widok na kilka skal wystajacych z wody.

Z albumu Ponta Delgada, Sao Vicente, Seixal, Porto Moniz, Madeira, November 2011

Na tym skonczylismy dzisiejsze zwiedzanie i wrocilmy do naszej bazy.

Wszystkie zdjecia z tych dwoch dni w Galerii Picasa.

środa, 16 listopada 2011

Szwajcaria: Kleine Scheidegg - Interlaken - Spiez - Zurich.

Poniedzialek, 29/08/2011.

Ostatni dzien pobytu w Szwajcarii byl pewnego rodzaju maratonem przy wykorzystaniu transportu publicznego.

Zeszlam na sniadanie w hostelu Grindelwaldblick ok. 7.30. Zjadlam, szybko spakowalam sie i wyruszylam na stacje kolejowa by zlapac pierwszy pociag na dol. Zdaje sie, ze bylam jedynym pasazerem w calym skladzie :-)

W Grindelwald odprawilam sie na lot z Zurichu do Londynu i oddalam plecak na bagaz. Jest to jedna z uslug oferowanych przez koleje szwajcarskie. Usluga kosztuje 20 CHF, w zamian zyskuje sie pelna swobode poruszania i nie trzeba juz odprawiac sie na lotnisku. Pan, ktory mnie odprawial, mial maly problem, bo na moim wydruku rezerwacji lotniczej nie bylo numeru lotu. Musial szukac w internecie, zeby moc wybrac wlasciwy lot.

Po pozbyciu sie bagazu, zlapalam pociag do Interlaken. Tez byl pusty, turysci dopiero zjezdzali sie do doliny.

Z albumu Kleine Scheidegg, Interlaken, Spiez, Zurich, Switzerland

Po dotarciu do Interlaken Ost postanowilam przejsc spacerkiem do Interlaken West. Wybralam sciezke nazywana Goldey Promenade, nad sama rzeka, po jej drugiej stronie. Ta czesc miasta nazywa sie Unterseen.

Woda w rzece Aare miedzy jeziorami Brienzsee in Thunsee jest seledynowo - zielonkawa. Podobno dlatego, ze pochodzi z topniejacych lodowcow.

Z albumu Kleine Scheidegg, Interlaken, Spiez, Zurich, Switzerland

W 2002r. mieszkalam przez tydzien nad rzeka, w jednym z domow wakacyjnych na ulicy Untere Goldey. Sprawdzilam, ze dom ciagle stoi i nawet ktos byl w mieszkaniu wakacyjnym, bo byly otwarte drzwi do ogrodu.

Zaobserwowalam pare zmian nad rzeka, m.in. nowy budynek mieszkalny. Nowoczesne pudelko. W sumie nie mialbym nic przeciwko, zeby w nim pomieszkac od czasu do czasu.

Z albumu Kleine Scheidegg, Interlaken, Spiez, Zurich, Switzerland

Poza spacerem nad rzeka, skoczylam jeszcze do paru sklepow, by kupic pocztowki i jakies pamiatki. Przy okazji wymyslilam sobie, ze moze poplyne stateczkiem z Interlaken West do Spiez albo do Thun. Przystan jest tuz obok stacji kolejowej i tam tez kupuje sie bilety. Pobralam "rozklad jazdy" i uznalam, ze zalapie sie na statek o 12.30. By skorzystac z tej dodatkowej atrakcji, musialam doplacic 15CHF do posiadanego biletu kolejowego.

Z albumu Kleine Scheidegg, Interlaken, Spiez, Zurich, Switzerland

Gdy wyplywalam z Interlaken, byla piekna sloneczna pogoda i bylo mi wrecz za cieplo. Jak tylko wyplynelismy na pelne wody, zaczelo wiac i trzeba bylo ubrac sie w kurtke. Jest jakis urok w plywaniu po Thunsee, bo za kazdym pobytem w Szwajcarii musialam zrobic to chociaz raz.

Celem tego rejsu bylo miasto Spiez. Polecam jednak odbyc dalsza czesc rejsu w strone Thun. Statek przeplywa na druga strone jeziora i przybija w Oberhofen. Nad samym jeziorem jest romantyczny zamek. Ponizej zdjecie Oberhofen, pod zdjeciem link do albumu z 2002r.

Z albumu Three Castles: Spiez, Oberhofen, Thun, Switzerland 2002

Wracajac do Spiez, przystan jest na krancu miasta nad jeziorem. Tuz obok jest przystanek autobusowy z linia wiozaca turystow do centrum miasta. Jesli ktos chce przesiasc sie do pociagu, to polecam ten autobus, bo stacja jest dosc daleko,a droga idzie pod gorke. Rozklad autobusu jest oczywiscie zsynchronizowany ze stateczkiem.

Obowiazkowa atrakcja w Spiez jest zamek. Pamietam swoje wrazenia, gdy zwiedzalam go w 2002r. Bylam wtedy zdziwiona, ze przez 1000 lat zamek byl w rekach tylko 3 rodzin i oczywiscie nigdy nie byl zniszczony przez zadna wojne. Coz, mialam wtedy polski punkt widzenia. Teraz nie zdziwiloby mnie to, bo nazwiedzalam sie w Wielkiej Brytanii zamkow roznych lordow i duke'ow. Ponizej zdjecie wnetrza, zrobione w 2002r. Pod zdjeciem link do albumu z calej wizyty.

Z albumu Three Castles: Spiez, Oberhofen, Thun, Switzerland 2002

Tym razem pospacerowalam troche po terenach zamkowych, posiedzialam chwile w ogrodzie, a nastepnie wybralam sie na spacer nad jeziorem. Zrobilam sobie przerwe na lunch w restauracji nad woda - SeeGarten Marina. Chyba dosc popularne miejsce wsrod turystow jak rowniez miejscowych, bo sporo osob przychodzilo na deser lub kawe.

Z albumu Kleine Scheidegg, Interlaken, Spiez, Zurich, Switzerland

Sielanka i podziwianie widokow musialo skonczyc sie kiedys. Okolo 16.00 zebralam sie z zamiarem zlapania pociagu do Berna, a stamtad do Zurychu.

Jak juz wspominalam, dojscie na stacje jest dosc meczace. Wydaje mi sie, ze najlepiej jest przyjechac do Spiez pociagiem, zejsc nad jezioro i tam przesiasc sie na statek.

Na stacji mialam mila nispodzianke, bo okazalo sie, ze ze Spiez sa bezposrednie pociagi na lotnisko w Zurychu. Pociag odjezdzal 4 minuty pozniej, po pociagu, ktory mialam zamiar zlapac, takze nie musialam dlugo czekac.

Nie bylabym soba, gdybym nie wysiadla na chwile w Zurychu, na stacji Hauptbanhof. Mialam malo czasu, ale nie moglam odmowic sobie krotkiego spaceru po miescie.

Z albumu Kleine Scheidegg, Interlaken, Spiez, Zurich, Switzerland

Okolo 19.30 dotarlam w koncu na lotnisko w Zurychu. Nie pamietalam jak duze jest to lotnisko i ile bede potrzebowala czasu na przejscie do odpowiedniej bramki. Okazalo sie, ze od przyjazdu na stacje kolejowa Zurich Flughafen, potrzebowalam tylko 20 minut by zacumowac przy odpowiedniej bramce.

Niesamowite jak wiele miejsc mozna zwiedzic w ciagu jednego dnia, podrozujac na jednym bilecie. Zaczelam dzien w Alpach na 2000m npm, zjechalam na dol, potem wznioslam sie w przestworza, by pojsc spac w Londynie.

Wziawszy pod uwage czestotliwosci wizyt w Szwajcarii, to nastepny raz wypada mi najwczesniej w 2015r. Chyba, ze w miedzyczasie uda mi sie znalezc dobrze platny kontrakt IT w tym kraju.

Zdjecia z ostatniego dnia sa robione glownie telefonem, wiec nie sa najlepszej jakosci, za co przepraszam.

wtorek, 11 października 2011

Szwajcaria: Hotel Wetterhorn, Grindelwald do Kleine Scheidegg.

Niedziela 28/08/2011.

Niedziela nie byla tak ekscytujaca jak dwa poprzednie dni. Zerwalam sie wczesnie na sniadanie, ktore bylo serwowane od 8.00 rano. Zaraz po sniadaniu spakowalam wiekszosc swoich rzeczy i zostawilam w pokoju hotelowym.

Tuz przed 9.00 pojawilam sie u stop schodow wiodacych na skale i do lodowca Oberaletschgletscher. Niewatpliwie bylam pierwszym klientem. Musialam poczekan na pojawienie sie obslugi, otworzenie budki z biletami itp. A pozniej tylko schody.

Pierwsza czesc wspinaczki po schodach nie jest taka zla, bo co jakis czas sa podesty i mozna sie zatrzymac. Poza tym nie ma wtedy tego wrazenia stromosci, bo schody skrecaja co jakis czas. Jednak tak w polowie wysokosci zaczyna sie bardzo dlugi odcinek schodow bez przystankow.

Z albumu Wetterhorn, Grindelwald, Kleine Scheidegg, Switzerland

Wejscie na sama gore zajmuje min. 20 minut. Schody sa waskie, stopnie roznej szerokosci, czasami nie ma poreczy z jednej strony, tylko gumowa lina (waz). Na gorze jest mala budka z gastronomia, ktora byla zamknieta. Trzeba minac budke i pojsc dalej, by dojsc od mostu linowego, skad jest widok na szczeline miedzy skalami, ktora splywa woda z lodowca. Niestety samego jezora lodowca nie widzialam. Ponizej film nakrecony telefonem, pokazuje mostek i widok w dol na rwacy potok brudnej wody. Kolory sa malo naturalne, poniewaz slonce nie dotarlo jeszcze w te rejony i byl cien.


Zaleta wszesnego startu byl brak innych ludzi. Dopiero jak wrocilam do budki z gastronomia, to spotkalam kogos. Ponizej film przedstawiajacy widok ze skaly w strone doliny Grindelwald i First, na ktorym bylam 2 dni wczesniej.


Wydaje mi sie, ze zejscie po schodzach jest gorsze niz wejscie, bo potkniecie oznacza praktycznie zlot w dol, a przed nami nie ma nic. Ta atrakcja na pewno nie jest dla osob, ktore maja lek wysokosci lub lek przestrzeni.

Z albumu Wetterhorn, Grindelwald, Kleine Scheidegg, Switzerland

Po zejsciu na dol szybko wrocilam do hotelu, wskoczylam pod prysznic i udalo mi sie zdazyc na autobus do Grindelwald o 11.00. Tym razem przynajmniej nie musialam placic, bo skorzystalam z "przepustki", ktora dostalam w hotelu.

W Grindelwald zostawilam plecak w schowku na stacji kolejowej (3CHF) i poszlam na spacer. Akurat byl jakis festyn i bylo troche lokalnych atrakcji: pan prezentujacy sztuke wyrabu drzew, stoiska z produktami mlecznymi i serami oraz chor szkolny.

Pokrecilam sie troche po miescie, kupilam cos do jedzenia i spoczelam na peronie by podziwiac widoki i porelaksowac sie troche. Moze dziwnie to brzmi, ze ktos szuka relaksu na peronie kolejowym, ale to jest peron z bardzo ladnym widokiem i prawie zerowa liczba ludzi (przynajmniej na samym koncu).

Z albumu Wetterhorn, Grindelwald, Kleine Scheidegg, Switzerland

Gdy juz mialam dosyc slonca i widokow, nadszedl czas by odebrac bagaz ze schowka i wjechac na Kleine Scheidegg. Po poludniu nie ma juz tak duzo turystow, wiec pociag byl srednio zaludniony. Przy wjezdzie na gore moglam podziwiac widok na pasmo z Schynige Platte do First.

Ze stacji Kleine Scheidegg musialam wdrapac sie jeszcze pod gore, by dojsc do schorniska Grindelwaldblick. Schornisko ma faktycznie bardzo fajna lokalizacje i restauracja byla pelna turystow. Ponizej film nakrecony spod schroniska.


Tym razem nie mialam tyle szczescia, co w poprzednich schroniskach i dowiedzialam sie, ze bede dzielila pokoj z kilkoma osobami. Pokoj byl 12 osobowy i wieczorem przekonalam sie, ze jest prawie pelny. Dzieki temu, ze bylam pierwsza, moglam wybrac sobie najlepsze lozko (moim zdaniem). Tutaj ciekawostka, w tym schronisku pokoje nie sa zamykane, nie ma w ogole zamkow drzwiach. Wartosciowe przedmioty mozna zostawic za barem restauracji, ktory pelni funkcje recepcji.

Zostawilam rzeczy w pokoju i poszlam na spacer w kierunku stacji Kleine Scheidegg. Przy okazji kupilam sobie od razu bilet na pociag na nastepny dzien, zeby nie zawracac sobie tym glowy nastepnego dnia. Tutaj przezylam maly szok, bilet do Zurychu przez Berno kosztowal 110CHF.

Nie wjezdzalam na Jungraf jak wielu turystow, poniewaz bylam tam juz wczesniej. Tym razem poszlam szlakiem na Eiger - Eiger Trail. Nie moglam odmowic sobie sfotografowania pociagow, ktore dosc czesto przejezdzaly, zwozac hordy turystow ze szczytu.

Z albumu Wetterhorn, Grindelwald, Kleine Scheidegg, Switzerland

Fani transportu szynowego wiedza pewnie, ze na trasie Kleine Scheidegg - Jungfrau jezdza pociagi nowego typu i starego typu. Nowego typu jezdza wedlug rozkladow, a te starego typu uzupelniaja rozklad dodatkowymi kursami. Zdarza sie, ze w "godzinach szczytu", za pociagiem rozkladowym jada 2 lub nawet 3 pociagi dodatkowe. Podobnie jest na trasie do Wengen i Grindelwald. Takze mozna zrealizowac sie fotograficznie i pocwiczyc ujecia pociagu na tle gor.

W polowie drogi miedzy Kleine Scheidegg, a Eigergletscher jest maly zbiornik wodny. Wydaje mi sie, ze jest to nowy twor, bo zaden przewodnik i opis trasy nie wspomina o tym. Staw jest swietnym miejsce do robienia zdjec, poniewaz z kazdej strony odbijaja sie w nim gory. Obok stawu jest drugi maly zbiornik wodny z trzema lawakami nazwanymi: Eiger, Monch i Jungfrau. Woda w tym zbiorniczku byla zimna, ale turysci i tak chetni zdejmowali buty i maszerowali by posiedziec na lawkach. Obok jest tez teren z lawami piknikowymi.

Z albumu Wetterhorn, Grindelwald, Kleine Scheidegg, Switzerland

Pokrecilam sie wokol tego stawu, porobilam zdjecia, porelaksowalam sie i wrocilam do schroniska. Kolacja byla serwowana od 18.00. Tutaj nastapil maly zgrzyt, bo przy rezerwacji noclegu wybralam opcje half-board za dodatkowe 25CHF. W restauracji podalam pani swoje nazwisko, ona sprawdzila na liscie, ktora miala i powiedziala, ze moge zamawiac z menu co chce. Zamowilam pyszny obiad, do tego napoje i deser. Gdy przyszlo do placenia, okazalo sie, ze na liscie nie ma informacji o tym, ze wykupilam half-board i musialam zaplacic za jedzenie wedlug cen z menu plus podstawowa cena za nocleg. Lacznie wyszlo 80CHF. W sumie tak samo jak w dwoch poprzednich hostelach, ale bylam stratna 15CHF. Gdyby ktos tam nocowal, polecam upewnic sie, ze obsluga ma pelna informacje na temat naszej rezerwacji.

Przy okazji napisze jeszcze o infrastrukturze hostelu. Pokoje zajmuja w sumie 3 pietra. Na kazdym pietrze sa male toalety oraz w piwnicy sa duze toalety i prysznic. Prysznice niewatpliwie dzialaly, wszystko bylo w porzadku i nie bylo zadnych problemow z dostepem mimo duzej ilosci gosci.

Wieczorna atrakcja byla zachod slonca. Schronisko jest tak zlokalizowane, ze jest widok na Kleine Scheidegg i trzy szczyty gorujace nad okolica.

Z albumu Wetterhorn, Grindelwald, Kleine Scheidegg, Switzerland

Polecam nocleg albo w tym schronisku lub w hotelach przy stacji Kleine Scheidegg. Piekne widoki i wspaniale wrazenia gwarantowane.

piątek, 30 września 2011

Szwajcaria: Bachalpsee, z First przez Grosse Scheidegg do Wetterhorn Hotel.

Sobota, 27 sierpnia 2011.

W srodku nocy obudzila mnie burza z piorunami. Blyskalo sie co chwile tak, ze prawie daloby sie czytac w pokoju. Mialam lekko przysloniete rolety i wyjrzalam tylko pare razy by zobaczyc blyskawice. Grzmialo ze dwie godziny i przycichlo dopiero nad ranem.

Nastepna pobudka byla w wykonaniu krow, a dokladniej ich wielkich dzwonkow. Sprawdzilam godzine, 6.30. Swietnie! Budzik mialam ustawiony na 6.40, by zobaczyc wschod slonca. Odslaniam rolety, wygladam przez okno i widze:

Z albumu First to Grosse Scheidegg and Wetterhorn Hotel, Switzerland

Przezylam maly szok, zrobilam pare zdjec krowom na sniegu, a nastepnie wrzucilam na siebie wiekszosc ubran i wyskoczylam na dwor robic zdjecia. Cieszylam sie jak dziecko z tej niespodzianki. W UK snieg rzadko pada i krotko lezy, to nie jest prawdziwy snieg. A tu taka okazja, Alpy w dwoch szatach graficznych. Pogoda nie mogla lepiej sie sprawic. Zalowalam, ze nie bylam bardziej dociekliwa w nocy i nie wyjrzalam przez okno dokladniej, moglabym podziwiac burze sniezna.

Poprzedniego dnia bylo okolo 15 stopni (wedlug prognoz), ale mysle ze na sloncu bylo i 20 stopni. W tym samym czasie w dolinach i w miastach temperatura dochodzila do 30 stopni, wiec nie spodziewalam sie takiej naglej zmiany.

Ktos chyba nie zamknal furtki na pastwiska albo otworzyla sie w czasie burzy, bo krowy rozlazly sie po calym terenie, wygladalo nawet jakby chcialy wejsc do budynku kolejki linowej ;-)

Z albumu First to Grosse Scheidegg and Wetterhorn Hotel, Switzerland

Sniadanie bylo przygotowane w sali z widokiem na szczyty gorskie. To chyba bylo moje najlepsze sniadanie w kategorii widok. Jedzenie tez bylo dobre, pieczywo cieple, prosto z pieca, przyzwoity wybor dodatkow. Obsluga tez byla troche podekscytowana sniegiem, bo biegali z aparatami robic zdjecia. Wnioskuje, ze opady sniegu w sierpniu nie zdarzaja sie czesto.

Akurat plany przemarszu na ten dzien byly w miare luzne i mialam duza rezerwe czasowa. W zwiazku z tym spakowalam sie, ubralam odpowiednio do pogody, zostawilam plecak w szafce i poszlam jeszcze raz nad Bachalpsee. Ten sam widok w nowej oprawie byl warty zobaczenia. Zreszta w gorach nigdy nie ma takiego samego widoku.


Po 15 minutach marszu pod gorke pozbylam sie kurtki i bluzy i szlam w samej koszulce. Nie przewidzialam, ze slonce bedzie tak grzac.

Z albumu First to Grosse Scheidegg and Wetterhorn Hotel, Switzerland

Krowy tez chyba byly troche zaskoczone ta niedogodnoscia i tym, ze cos im przykrylo trawe. Maszerowaly grupkami szlakiem z Bachalpsee.

Z albumu First to Grosse Scheidegg and Wetterhorn Hotel, Switzerland

Jezioro wygladalo piekne w sloncu i w bialym ubraniu.

Z albumu First to Grosse Scheidegg and Wetterhorn Hotel, Switzerland

Niestety chmury szybko przemieszczaly sie i powoli zaczely zaslaniac szczyty, a potem zapanowala mgla. Znowu szlam w chmurach, jak na Teneryfie.

Z albumu First to Grosse Scheidegg and Wetterhorn Hotel, Switzerland

Wrocilam do schroniska, zjadlam wczesny obiad i wyruszylam na trase zaplanowana na ten dzien. Tym razem dosc krotki odcinek z First do Grosse Scheidegg. Przeszlam go juz kiedys, tylko w druga strone i przy slonecznej pogodzie. Niestety wtedy szlam dolnym szlakiem, bo na gornym (Hohenweg) byl ciagle snieg i nie dalo sie przejsc wszedzie.

Wybralam gorny szlak (Hohenweg) chociaz widocznosc byla praktycznie zadna. Na dodatek snieg zaczal sie powoli roztapiac i szlak przypominal w niektorych miejscach gorski strumien.

Z albumu First to Grosse Scheidegg and Wetterhorn Hotel, Switzerland

Dopiero po okolo godzinie marszu chmury zaczely podnosic sie i bylo widac doline.

Z albumu First to Grosse Scheidegg and Wetterhorn Hotel, Switzerland

Marsz z poprzedniego dnia zaczal dawac mi sie powoli we znaki, w postaci odcisku na jednej stopie. Ponadto przy zejsciu w dol powrocil problem z kolanem. Sprawdzilam na posiadanej ulotce godziny odjazdow autobusow z Grosse Scheidegg i stwierdzilam, ze musze sprezyc sie, by zdazyc na najblizszy autobus, by nie czekac potem godzine. Zejscie w dol nie wchodzilo w gre.

Na Grosse Schedeigg pogoda byla juz ladna, slonce ostatecznie przebilo sie przez chmury.

Z albumu First to Grosse Scheidegg and Wetterhorn Hotel, Switzerland

Autobus z Grosse Scheidegg do Hotelu Wetterhorn kosztowal 17CHF, spodziewalam sie nizszej ceny za ten krotki odcinek. Po okolo 20 minutach dojechalam do hotelu.

W hotelu powiedziano mi, ze mam pokoj wieloosobowy do wlasnego uzytku, a w cenie jest obiad 4 daniowy oraz darmowy bilet autobusowy na komunikacje w Grindelwald. Coz za mila niespodzianka po raz drugi, szkoda tylko ze nie da sie dostac tego biletu wczesniej, zanim zaplaci sie za dojazd do hotelu ;-). Hotel sklada sie z dwoch czesci: hotelowej i hostelowej. Czesc hostelowa to kilka pokoi wieloosobowych i jedna niezbyt duza lazienka. Wyglada na to, ze bylam jedyna osoba, ktora zatrzymala sie w tej czesci. Przy pelnym oblozeniu, dobicie sie do lazienki graniczyloby z cudem.

Obiad byl serwowany od 18.00, wiec po rozpakowaniu sie i prysznicu poszlam obejrzec lokalna atrakcje - lodowiec Oberaletschgletscher. By ujrzec czesc tego lodowca, trzeba wejsc po 890 drewnianych stopniach na skale i dopiero stamtad cos widac. Wiedzialam, ze tego dnia nie wejde tak wysoko (a raczej potem nie zejde), ze wzgledu na kolano, wiec poszlam obejrzec tylko lokalizacje tych schodow i przespacerowac sie po lesie.

Z albumu First to Grosse Scheidegg and Wetterhorn Hotel, Switzerland

Sprawdzilam, ze dostep do schodow na lodowiec jest od 9.00 rano. Przy schodach bylo slychac glosny szum wody. Poszlam sprawdzic skad dochodzi i okazalo sie, ze to strumien (rzeka), ktora schodzi woda z lodowca. Wziawszy pod uwage, ze w nocy spadl snieg, a w ciagu dnia roztopil sie, to byl podniesiony poziom wody i splywala ona z duza predkoscia. Polecam obejrzenie krotkiego filmu, ktory nagralam telefonem.


Na miejscu byly tez jakies lokalne wladze. Panowie przygotowywali sie do monitorowania wody w nocy, na miejscu byla juz duza lampa i generator pradu.

Nie pozostalo mi nic innego jak udac sie na obiad. Faktycznie byly cztery dania: zupa, salatka, glowne danie i deser lodowy. Probowali mnie spasc na calego. Jak tylko skonczylam jesc jedno danie, natychmiast pojawialo sie nastepne.

Po tak ciezkim posilku nie pozostalo mi nic innego jak kolejny spacer po okolicy. Obok hotelu stoi wagonik nie istniejacej juz kolejki linowej na Wetterhorn.

Z albumu First to Grosse Scheidegg and Wetterhorn Hotel, Switzerland

Byla to pierwsza kolejka linowa w Szwajcarii, ktora rozpoczela swoja dzialalnosc w 1908r. Nazywano ja Wetterhorn Lift - Wetterhorn Aufzug (winda na Wetterhorn) ze wzgledu na bardzo wysokie nachylenie (116 stopni). Kolejka dzialala do lat 40. XX wieku. Gorna stacja kolejki linowej dalej istnieje, ale nie jest dostepna dla turystow. Zreszta jej polozenie sugeruje, ze szarak nie wdrapie sie tam w ramach spaceru.

Z albumu First to Grosse Scheidegg and Wetterhorn Hotel, Switzerland

Kolejny dzien, w ktorym wydarzylo sie tak wiele i zaczal sie tak niespodziewanie.

Na niedziele zaplanowalam wejscie po wspomnianych 890 schodach, by zobaczyc lodowiec, a nastepne luzny dzien i przemieszczenie sie do kolejnego miejsca noclegu na Kleine Scheidegg. Zarzucilam plan przejscia szlakiem z Hotelu Wetterhorn do Alpiglen. Uznalam, ze moje kolano nie jest na to przygotowane.

środa, 28 września 2011

Szwajcaria: z Interlaken przez Schynige Platte do First.

Piatek, 26 sierpnia 2011.

Pierwszy dzien pobytu w Szwajcarii zaczelam bardzo wczesnie, o 6.00 rano. Po szybkim prysznicu opuscilam hostel Happy Inn Lodge i udalam sie wolnym krokiem w strone stacji kolejowej Interlaken Ost. Pociag mialam o 7.05, wiec mnostwo czasu, by przespacerowac sie po miescie.

Po drodze kupilam sobie sniadanie w jedynym otwartym tak wczesnie sklepie. Mieli swieze pieczywo i spory wybor innych produktow spozywczych.

Z Interlaken Ost pojechalam do Wilderswil, jedna stacja, 4 minuty jazdy. Tutaj mialam przesiadke na kolejke na Schynige Platte. Pierwszy pociag odjezdza o 7.35. Do czasu odjazdu zebralo sie moze z 10 osob.

Z albumu Schynige Platte to First, Switzerland

Na Schynige Platte dojechalam ok. 8.20. Pasazerowie szybko znikneli na szlakach, a ja wstapilam jeszcze do ogrodu botanicznego.

Z albumu Schynige Platte to First, Switzerland

Po obejrzeniu tych paru kwiatkow alpejskich, nie pozostalo nic innego jak wyruszenie na wlasciwy szlak. Wedlug przewodnika "Tour of the Jungfrau Region" powinnam zejsc na sciezke ponizej stacji kolejowej, tak jak pokazuja wskazowki, a potem za ogrodem botanicznym wejsc na gore z powrotem. Byc moze w chwili pisania tego przewodnika, byla tam sciezka, ale podczas mojej wizyty byla tylko laka wydeptana przez krowy, przez ktora ciezko szlo sie pod gorke. O wiele rozsadniej byloby wspiac sie sciezka do hotelu i punktu widokowego na Schynige Plate i potem pojsc sciezka Panoramaweg. Tak jak zrobilam w 2006r.

Wedlug drogowskazow, dojscie do First powinno zajac 5h i 15 minut. Przy zalozeniu, ze wyruszylam o 8.30, powinnam byc na miejscu juz o 13.45. Czytaj dalej, zeby dowiedziec sie jak mi poszlo.

Z albumu Schynige Platte to First, Switzerland

Pierwsza gorka z plecakiem i pierwszy test kondycji. Kondycja poszla do lasu beze mnie ;-)

Panoramaweg, to bardzo przyjemny szlak, oferujacy widoki w strone Interlaken i jezior Thun i Brienz, a w druga strone na szczyty gorskie.

Z albumu Schynige Platte to First, Switzerland

Z albumu Schynige Platte to First, Switzerland

Na zdjeciu ponizej jest widok na Schynige Platte, przyszlam ze srodka tego zdjecia, obeszlam dookola po prawej i doszlam na druga strone plaskowyzu.

Z albumu Schynige Platte to First, Switzerland

Panoramaweg wraca w strone stracji Schynige Platte, natomiast drogowskazy wysla nas dalej w strone First. Tym razem szlak byl otwarty i moglam dowiedziec sie, co lezy za zakretem.

Przez chwile sciezka idzie wzdluz krawedzi i widok jest na doline Grindelwald i stoki gor, po jej drugiej stronie. Po jakims czasie zaczyna isc w gore i przechodzimy znowu na druga strone krawedzi i mamy widok na jezioro Brienz i male jezioro gorskie Sagistalsee.

From Schynige Platte to First, Switzerland

Za jeziorem zaczyna sie chyba jeden z gorszych odcinkow, tuz przed restauracja na przeleczy Männdlenen. Jest ostre podejscie po skalach, nie ma sciezki.

Obecna restauracja zostala zbudowana w 2002r i w niektorych starszych przewodnikach lub opisach trasy w internecie, jest tylko informacja o fundamentach pozostalych po poprzednim budynku. Doczolgalam sie do tego miejsca okolo 12.30 z tego co pamietam. Po drodze wyprzedzilo mnie troche osob i bylam chyba najwolniejszym podroznikiem na tym odcinku. Jedyne pocieszenie, ze byli to podroznicy jednodniowi, bez plecakow z calym dobytkiem. Na swoje usprawiedliwienie moge tez dodac, ze poza przerwami na odsapniecie, robilam duzo przerw na zdjecia. Co nie zmienia faktu, ze przemieszczalam sie w zolwim tempie ;-)

Na miejscu mozna zjesc gulasz, zupe i tym podobne potrawy. Ja skusilam sie tylko na herbate. Dobre miejsce na pol godziny relaksu na wysokosci 2344m npm. W koncu jeszcze 3h marszu wedlug drogowskazow.

Z albumu Schynige Platte to First, Switzerland

Kolejny odcinek szlaku, to znowu wspinaczka, ale tym razem po sciezce. Tutaj zaczal wiac silny wiatr i musialam pogodzic sie z bluza, do tej pory szlam w krotkim rekawku. Przez chwile grzebien skal zaslania widok na Jungfrau, ale po lewej stronie jest widok na jezioro Brienz oraz na gory po jego drugiej stronie. Dzieki lornetce udalo mi sie dojrzec gorna stacje kolejki Brienz Rothorn Bahn na gorze Brienzer Rothorn. Bylam tam w 2006r i polecam wjazd na szczyt. Na zdjeciu ponizej jest to szczyt na samym srodku, w drugim planie, ten zacieniony.

Z albumu Schynige Platte to First, Switzerland

Dalej idzie sie juz dosc szeroka sciezka po plaskim lub pol plaskim i nie czuc tak zmiany wysokosci. Wiatr wial coraz silniejszy i musialam zalozyc kurtke. Ok 13.45 doszlam pod Faulhorn na wysokosc 2546m npm. Stroma sciezka mozna wejsc na szczyt, gdzie miesci sie schronisko lub ominac go bokiem i pojsc dalej. Przynaje, ze na szczyt nie weszlam, bo nie mialam za bardzo energii na to.

Z albumu Schynige Platte to First, Switzerland

Po ominieciu Faulhorn jest juz z gorki, doslownie i w przenosni, wedlug drogowskazow zostalo juz tylko 1h 40 minut marszu. Szeroka droga schodzi w dol i w oddali widac Bachalpsee. Po drodze do jeziora sa dwie drewniane budki, w ktorych mozna schronic sie w razie zlej pogody.

Z albumu Schynige Platte to First, Switzerland

Nieco powyzej jeziora Bachalpsee zrobilam sobie mala przerwe na podziwianie widokow. Jak widac na zdjeciu ponizej, zebralo sie coraz wiecej chmur i pogoda troche sie popsula. Nad tym jeziorem bylam juz wczesniej, w 2006, ale z drugiej strony, maszerujac od First.

Z albumu Schynige Platte to First, Switzerland

Pozostal mi ostatni odcinek marszu, wedlug drogowskazow, 40 minut. Po drodze podziwialam pasace sie krowy i swistaki buszujace w trawach.

From Schynige Platte to First, Switzerland

O 16.20 doszlam wreszcie do celu, huraaa. Lacznie przeczolganie sie po szlaku zajelo mi 8h, wedlug drogowskazow z Schynige Platte powinnam dojsc na First w 5h 15 minut. Wedlug informacji w przewodniku, trasa wynosila 15km.

Z albumu Schynige Platte to First, Switzerland

Nocleg mialam zarezerwowany w Bergrestaurant First. To budynek, gdzie dojezdzaja kolejka linowa, jest restauracja i schronisko. Na miejscu dowiedzialam sie, ze jest malo turystow i dostane pokoj wieloosobowy do prywatnego uzytku. Powiedziano mi rowniez, ze w cenie jest obiad i moge przyjsc na niego o 18.00. Ja stwierdzilam, ze nie dam rady tak dlugo czekac i zapytalam sie czy moge zjesc wczesniej, z czym nie bylo problemu.
Wyposazenie pokoju bylo podstawowe, ale w koncu to miejsce do spania, a nie luksusowy hotel. Wybralam sobie lozko przy samym oknie, zeby moc podziwiac widoki. Prysznic byl prawdziwa przyjemnoscia.

Gdy doczolgalam sie do restauracji dowiedzialam sie, ze dzisiaj na obiad maja chicken curry, ale ja niestety nie lubie curry. Pan kelner powiedzial, ze w takim razie zrobia dla mnie cos innego, tylko dowie sie od kucharza co jest dostepne. Stanelo na kotlecie Cordon Blue z Rosti. Wczesniej dostalam jeszcze salatke w szkle (tak bylo napisane w menu).

Z albumu Schynige Platte to First, Switzerland

Z albumu Schynige Platte to First, Switzerland

Rosti to lokalna potrawa, cos jakby utarte grubo ziemniaki przysmazone na patelni w ksztalt placka. Jednak, nie sa zwartym plackiem, gdy chce sie je nabrac na widelec. Nie wiem jak to sie stalo, ze podczas poprzednich pobytow w Szwajcarii nie natknelam sie na ten specjal.
Do obiadu byl tez deser, nie bede wrzucac zdjecia, ale napisze, ze byla to prawdziwa bomba energetyczna o nazwie Banana Split.

Musze pochwalic obsluge restauracji i schroniska w ogole. Bardzo kameralna atmosfera. Na noc zostaly oprocz mnie jeszcze 2 pary. Polecam nocleg na First. Po 17.00 turysci praktycznie zniknieli i byly tylko gory, krowy i widoki.

To byl bardzo dlugi dzien, pelen wrazen. Wreszcie udalo mi sie przejsc trase z Schynige Platte do First, co chodzilo mi po glowie od czasu kupna przewodnika w 2006r. Byla ciezsza niz sie spodziewalam, a moze to ja nie bylam nalezycie przygotowana. Wydaje mi sie, ze o wiele latwiej byloby ja przejsc zaczynajac na First. Wtedy podejscie do gory mamy na samym poczatku, a potem schodzi sie w dol przez okolo 80% trasy.