piątek, 15 marca 2013

Norwegia i Szwecja w marcu 2012 - cz. 2.

Opis podrozy, ktorej plan znajduje sie w poscie: Norwegia i Szwecja w marcu 2012 - cz. 1.

Dzien 7 - 8.
W dniu 7 dotarlam do Abisko i zatrzymalam sie w Abisko Turiststation STF. Schronisko - hostel z pokojami indywidualnymi i wieloosobowymi. Sa rowniez domki. Bardzo podstawowy standard i wysoka cena. Dwie noce w pokoju jednoosobowym ze sniadaniem kosztowaly 185 funtow. Na miejscu jest maly sklep z pamiatkami i jedzeniem. W czesci hostelowej jest kuchnia, gdzie mozna przygotowac posilki.


Zanim zrobilo sie zupelnie ciemno, to zrobilam rozpoznanie terenu pod ewentualne zdjecia Zorzy Polarnej. W koncu po to przyjechalam do Abisko. Niestety tej nocy nie bylo zorzy, ale porobilam troche zdjec pieknego nieba i ksiezyca z Wenus.



Wlasciwie to dopiero teraz dopatrzylam sie na tych zdjeciach zielonego swiatla w prawym dolnym rogu, zorza byla, tylko chmury ja zaslanialy.

W dniu 8 od rana padal gesty snieg, a potem deszcz. Rano bylam na spacerze po terenach Parku Narodowego Abisko. Po poludniu siedzialam w pokoju hotelowym i zastanawialam sie czy w ogole uda mi sie cos zobaczyc na niebie.


Gdy szlam spac o 1.30 nad ranem postanowilam sprawdzic na szybko kamere internetowa Sky Station i ku mojej radosci zobaczylam, ze niebo jest bezchmurne i widac na niebie cos zielonego. Wskoczylam w swoj zimowy stroj i pobieglam za budynki hostelu robic zdjecia.

I tu mialam pierwsze spotkanie z rzeczywistoscia i Zorza Polarna. Owszem na kamerze internetowej bylo widac zielona smuge, ale golym okiem nie widzialam nic zielonego na niebie. Dopiero po zrobieniu zdjecia zobaczylam cos zielonego i wiedzialam, gdzie mam patrzyc. Po jakims czasie zorza zrobila sie jasniejsza, a ja juz wiedzialam czego szukam i bylo lepiej. Przy bardzo bladej zorzy, swiatla praktycznie nie widac lub moze sie wydawac, ze na niebie jest cienka chmura.

Zdjecia dostepne w internecie sa bardzo mylace pod tym wzgledem. Wiele osob spodziewa sie, ze zobaczy na niebie, to co widzialo na zdjeciach, a do konca tak nie jest. Tylko w przypadku jasnej i bardzo jasne zorzy mozna ja latwo wypatrzyc.


 Robilam zdjecia praktycznie do switu, gdy niebo zaczelo robic sie jasne. W ogole nie spalam tej nocy, bo bardzo chcialam przetworzyc zdjecia na komputerze i zobaczyc co z nich wyszlo.

Galeria - Aurora Borealis, Abisko

Dzien 9.
Po sniadaniu spakowalam sie i pojechalam pociagiem do Kiruny. W Kirunie malo ducha nie wyzionelam idac z plecakiem pod gorke. Hotel byl dosc daleko od stacji kolejowej, a mapa nie pokazywala, ze trzeba isc az tyle pod gore.

Moj pokoj w hotelu  Camp Ripan 3* nie byl jeszcze gotowy i musialam czekac do 15.00, zeby wprowadzic sie do niego. Mialam zamowiona jedynke, w rzeczywistosci dostalam dwojke z mala kuchnia. Standard pokoju byl przecietny, ale w stosunku do ceny nawet niezly, w porownaniu do miejsc, w ktorych zatrzymywalam sie w poprzednich dniach.  4 dni pobytu kosztowaly mnie 416 funtow.


Z tego co mi wiadomo hotel Camp Ripan nie oferuje juz jedynek - dwojek z kuchniami. Zostaly one wyremontowane w 2012 roku i usunieto z nich kuchnie. Tylko pokoje 3 osobowe maja kuchnie. Nalezaloby tu sprostowac, ze hotel to nic innego jak rzedy domkow- szeregowcow z wlasnymi werandami i parkingiem, jak widac to na zdjeciu powyzej.

Zaleta tego hotelu jest jego lokalizacja - na obrzezach miasta. Za hotelem znajduja sie szlaki narciarskie, wzgorza i tereny lesne. Oznacza to, ze mozna tam robic zdjecia Zorzy Polarnej. W samej Kirunie jest to najlepsze miejsce na polowanie na zorze.

W ciagu dnia mozna pojezdzic na nartach biegowkach, mozna je wypozyczyc w hotelu za dosc przystepna cene.

Wieczorem tego samego dnia przygotowalam sie do kolejnego polowania na Zorze Polarna. Okolo 22.00 poszlam na tereny szlakow narciarskich za hotelem i olsnilo mnie :-) Zobaczylam duzo zielonego swiatla. Byla to jedna z tych nocy, gdy zorza jest tak jasna, ze nie potrzeba zadnego innego swiatla. Snieg byl zielony od tej intensywnosci. Po niebie plynela animacja.




Robilam zdjecia przez 2h, ale nie dalam rady wytrzymac juz dluzej. Wrocilam sie do domku i nie mialam sily wyjsc ponownie. Brak snu poprzedniej nocy i wspinanie sie pod gorkiem z plecakiem wykonczyly mnie. Jestem pewna, ze zorza tanczyla jeszcze przez wiele godzin z rozna intensywnoscia.

Galeria - Aurora Borealis, Kiruna

Dni 10-13.
W kolejne dni jezdzilam na nartach biegowkach po szlakach za hotelem, dwukrotnie. Niestety za drugim razem bylo -10C i zamarzniety snieg nie byl juz tak sliski jak pierwszego dnia.


Bylam rowniez w Ice Hotel w Jukkasjärvi. Mozna tam dojechac autobusem ze stacji autobusowej w Kirunie. W hotelu Camp Ripan mieli rozklad i dowiedzialam sie, ze o 10.00 i 16.00 jest zwiedzanie z przewodnikiem po angielsku. W tym roku bylo tak samo, wiec to pewnie staly uklad godzinowy.

Ice Hotel jest budowany co roku od zera i co roku jest inny, wiec jesli ktos jest w okolicy, to warto odwiedzac to miejsce po raz kolejny. Lod na hotel jest wylawiany z rzeki w marcu i przechowywany do listopada, kiedy to rozpoczynaja sie prace przy budowie hotelu. Sezon trwa od grudnia do marca. Co roku inni artysci projektuja pokoje dla gosci. Nocleg w tych lodowatych pokojach kosztuje mala fortune. Klienci dostaja specjalne spiwory i spia na skorach reniferow.




Ostatnia atrakcja, ktora zwiedzilam w okolicy, byla kopalnia rudy zelaza LKAB. Kopalnia jest przyczyna powstania miasta. Gdy tylko rozpoczelo sie tu wydobycie, ludzie zjezdzali sie zewszad do pracy i tak powstala Kiruna. LKAB ma 2% rynku swiatowego. Ruda zelaza z kopalni jedzie pociagami do Narvik lub Lulea. Z tego co mowil przewodnik, to dziennie po trasie jezdzi 18 pociagow. Jak ktos jest zainteresowany kolejnictwem, to moze poczytac wiecej o lokomatywach uzywanych przez LKAB.


Tutaj troche oszukuje, bo zdjecie powyzej pochodzi z 2013r, ale nie mam zadnego zdjecia kopalni z 2012r.

Niestety podczas pozostalych dni w Kirunie nie udalo mi sie zobaczyc Zorzy Polarnej. Jednego wieczora byly chmury, a drugiego czyste niebo, ale nie bylo zorzy.

Dzien 13.

Poprosilam w hotelu o zamowienie taksowki na lotnisko w Kirunie, ale pani w recepcji powiedziala, ze moga mnie odwiezc na lotnisko za rownowartosc okolo 12 funtow, wiec skorzystalam z ich uslugi. Jako ze bylam jedynym klientem jadacym w te strone, to zalapalam sie na przejazd pick-upem. Lotnisko jest stosunkowo niedaleko od miasta i jest bardzo male. Jest tylko jedna bramka - gate. Poczekalnia jest na tyle mala, ze nie ma wystarczajaco  miejsc siedzacych dla wszystkich pasazerow. Samolot "parkuje" przed samym terminalem i przechodzi sie na piechote.

Przy odprawie w Kirunie pani z obslugi powiedziala, ze moze wyslac moj bagaz prosto na Heathrow, wiec przytaknelam na te opcje. Niestety torba nie przesiadla sie ze mna w Sztokholmie i przyleciala nastepnego dnia. Wziawszy pod uwage, ze lecialam na dwoch oddzielnych biletach, to nic dziwnego.

Dzien 14 i 15 wycieczki zostal wyciety z planu podrozy. Mialam zarezerwowany hotel w Sztokholmie oraz kupiony bilet na samolot, ale postanowilam wrocic 2 dni wczesniej i kupilam dodatkowy bilety ze Sztokholmu do Londynu. Ten ktory mi przepadl byl w biznes klasie, ale mowi sie trudno, byl tani.

Tak tez zakonczyla sie moja podroz do Skandynawii i od razu postanowilam, ze wroce tam w kolejnym roku porobic zdjecia zorzy. I wrocilam ... :-)

środa, 13 marca 2013

Norwegia, Szwecja w marcu 2012 - cz. 1.

W poscie sprzed roku "Norwegia i Szwecja w marcu 2012 - plan podrozy" opisalam swoje plany wyjazdowe do polnocnej Skandynawii. Jednak nigdy nie zrobilam wpisu z relacja z tego wyjazdu. Czas to nadrobic i podsumowac tamten wyjazd.

Wyprawa odbyla sie mniej wiecej wedlug zaplanowanego harmonogramu.

Dzien 1.
Pierwszy dzien byl troche nerwowy, bo ledwo zdazylam na lotnisko Gatwick, ze wzgledu na problem z pociagami z mojej miejscowosci. Nie pamietam juz co bylo przyczyna awarii, ale pociagi odjezdzaly z duzym opoznieniem i ledwo udalo mi sie dostac na Clapham Junction, gdzie przesiadalam sie do pociagu na Gatwick. Jeszcze stojac na peronie, goraczkowo sprawdzalam jakie mam alternatywne loty do Bergen, zeby jakos zlapac statek Hurtigruten, na wypadek gdybym spoznila sie na zarezerwowany lot. Szczesliwie jakos udalo mi sie zdazyc i polecialam do Bergen Norwegianem.

Z lotniska dostalam sie do centrum Bergen autobusem, a nastepnie pomaszerowalam w kierunku portu, gdzie byl zacumowany statek MS Polarlys. Tam zostawilam bagaz i poszlam zwiedzac miasto. Niestety pogoda zaczela sie pogarszac i zaczelo padac. Udalo mi sie zwiedzic lokalne Akwarium, ale nie pochodzilam juz po miescie i nie wjechalam na gore nad miastem.



Moje miejsce zamieszkania przez pare kolejnych dni wygladalo tak:


Zdjecia z Bergen.

Przez dni 2-5 plynelam statkiem wzdluz wybrzeza zahaczajac o takie wieksze miejscowosci:

 - Alesund - bardzo malownicze miasto polozone na trzech wyspach. Odwiedzilam tam Akwarium oraz wjechalam autokarem na punkt widokowy ponad miastem. Z punktu widokowego zeszlam na piechote. W lecie statki Hurtigruten wplywaja w glab ladu do Fiordu Geiranger. Mam zamiar odwiedzic to miejsce w czasie tegorocznej wycieczki letniej do Norwegii - jesli bede mogla wziac 2 tygodnie urlopu w pracy.  Galeria zdjec - Hurtigruten Cruise, Day2, Norway


- Trondheim - w tym miescie wybralam sie na wycieczke z przewodnikiem. Rowniez malownicze miasto z duza katedra. Niestety na zwiedzenie katedry prawie nie bylo czasu. Kolorowe magazyny nad kanalami w Bryggen.  Galeria zdjec - Hurtigruten Cruise, Day 3, Norway


- Lofoty. Zanim doplynelismy do Lofotow, to statek zatrzymal sie w Bodo, skad byla wycieczka by zobaczyc Saltstraumen - silny prad miedzy dwoma fiordami.


Tego samego dnia byla rowniez ceremonia chrztu - przekroczenia Kola Podbiegunowego. Ja nie skusilam sie na wlewanie lodowatej wody za moj kolnierz.


Wieczorem bylam na uczcie Wikingow w Muzeum Wikingow na Lofotach.


  Galeria zdjec - Hurtigruten Cruise, Day 4, Norway

- Tromso, gdzie wysiadlam ze statku. W Tromso zatrzymalam sie w Hotelu Amalie, ktory moge polecic. Byl w miare tani jak na Norwegie, pokoj byl maly, ale bardzo dobrze wyposazony. Hotel jest praktycznie przy samym nabrzezu, 2 minuty od przystani Hurtigruten. Nie oferuje zadnych widokow, ale jest znacznie tanszy, niz hotele z widokami. Dodatkowo goscie moga korzystac ze "stolowki", gdzie moga sobie zrobic herbate i wafle/gofry w ciagu dnia.

W piatym dniu mojej podrozy, po opuszczeniu statku zdazylam zwiedzic Muzeum Polarne oraz Arktyczna Katedre. Muzeum Polarne bylo bardzo interesujace, duzo informacji o odkrywcach i podroznikach z tego rejonu. Male, ale duzo do czytania.



Wieczorem sila wykopalam sie z pokoju hotelowego, by porobic nocne zdjecia, z ktorych jestem bardzo zadowolona. Uwazam, ze byly to magiczne chwile, gdy stalam nad woda i moglam napawac sie widokiem miasta. Tydzien temu bylam ponownie w Tromso i nie udalo mi sie zrobic takich ladnych zdjec mostu.


Nastepnego dnia rano bylam jeszcze w Polarii, ale nie uwazam, zeby bylo to szczegolnie ciekawe miejsce i jest zdecydowanie przereklamowane.

Galeria zdjec - Hurtigruten Cruise, Day 5, Tromso, Norway

Rejs statkiem Hurtigruten - wrazenia.
Sadzac po kolejnosci jezykowych zapowiedzi na statku, to glownymi klientami byli Niemcy. Mysle, ze srednia wieku byla grubo powyzej 50lat.

Jedzenie na statku bylo bardzo dobre. Sniadania i lunche przeogromne, bufet szwedzki. Po prostu mozna bylo jesc i jesc. Jedyne uwagi mam do kolacji. Byla ona podawana przez kelnerow i bardzo dlugo sie na nia czekalo. Srednio mijala godzina od czasu wejscia do restauracji o 18.30, zanim zobaczylo sie pierwsze danie. Menu bylo stale, wiec nie bylo zadnego wyboru jesli ktos nie mialby ochoty na jakies danie.

Gdy rezerwowalam ten rejs, to wykupilam opcje od portu do portu - Bergen do Tromso, a potem dokupilam posilki sadzac, ze bedzie trudno wyzywic sie bez wykupienia z gory. Okazalo sie jednak, ze na statku bylo tez cos w rodzaju baru i za okolo 100 NOK (10 funtow) mozna bylo zjesc posilek.

Mozna tez bylo kupic kubek Hurtigruten czyli kubek + nielimitowany dostep do cieplych napojow, ktore byly dostepne w barach i restauracjach na statku. Ten swoisty "abonament" na napoje jest wazny caly rok kalendarzowy, wiec jak ktos plynie statkiem wiecej niz raz w danym roku, to moze korzystac ponownie z tego przywileju.  Koszt 220 NOK ( okolo 22 funtow). To byl dobry pomysl, bo wode i herbaty mieli przepyszne, a ja jestem fanem herbaty w kazdej ilosci.

Kabina tzw. zewnetrzna oraz posilki od Bergen do Tromso kosztowaly lacznie 720 funtow, koszt posilkow to chyba 240 funtow z tego co pamietam.

Irytujaca rzecza podczas rejsu byl brak czasu na zwiedzanie. Statek zatrzymywal sie w portach od 30 minut do 4h, wiec bylo bardzo male okno na poznanie miast na naszej trasie. Jak ktos nie lubi duzo chodzic, to dobra opcja, ale ja pozostalam w niedosycie i ciagle musialam sie spieszyc, zeby zwiedzic jak najwiecej, w tych malych oknach czasowych. Gdy wysiadalam ze statku, to cieszylam sie, ze wreszcie nie bede niewolnikiem zegarka.

Na statku byl  darmowy dostep do internetu, aczkolwiek byl on dosc wolny i nie dzialal w mojej kabinie. Musialam siedziec w ktorejs z restauracji i tam korzystac z niego.

Galeria - MS Polarlys

Dzien 6.
Po zwiedzeniu Polarii i pokreceniu sie po Tromso, o 16.00 wsiadlam do autobusu do Narviku. Okolo 19.30 bylam na miejscu. Stacja autobusowa jest w srodku miasta, ponizej glownych ulic, wiec trzeba pokonac troche schodow. Zatrzymalam sie na noc w Breidablikk Guesthouse, podstawowy standard za dosc wysoka cene, prawie 100 funtow za noc.  Hotel Rica musi oferowac niezle widoki na miasto, sadzac po jego lokalizacji i wysokosci.


Dzien 7.
Pokrecilam sie troche po Narviku, ale muzea byly zamkniete i wlasciwie to mialam niewiele do ogladania. O 15.00 wsiadlam do pociagu jadacego do Kiruny i wysiadlam z niego w Abisko Tourist Station. Pociag ma  trase przez gory i w lecie musza byc z niego piekne widoki. Trasa kolejowa zostala wybudowana na potrzeby transportu rudy zelaza do portu w Narvik z kopalni w Kirunie.

Z Narvik odjezdzaja tylko 3 pociagi dziennie, dwa do Kiruny, jeden jedzie dalej do Sztokholmu. Niestety kasa biletowa byla nieczynna, a automat do biletow uszkodzony i musialam kupic bilety u konduktora, co bylo drozsza opcja niz kupno biletu wczesniej. Z tego co pamietam, to za przejazd miedzy Narvikiem, a Abisko zaplacilam okolo 100SEK.

Dalsza czesc relacji w drugim artykule.

poniedziałek, 11 marca 2013

Weekend w Mediolanie za 140 funtow.

Nie od dzis wiadomo, ze lubie latac samolotem i podrozowac kiedy tylko sie da. Planowalam weekendowy wypad w marcu do blizej nie okreslonej lokalizacji. Z pomoca przyszlo mi British Airways, ktore w ramach programu BA Executive Club zaoferowalo mi promocje urodzinowa. I tak mialam leciec gdzies za mile i tak, wiec milo ze strony BA, ze chcieli mi to ulatwic.

Promocja polegala na tym, ze jesli zarezerwuje wyjazd na marzec (miesiac moich urodzin), do konca stycznia, to dostane za to dodatkowe mile. W przypadku przelotu w klasie ekonomicznej w Europie bylo to 4tys mil lub dla klasy biznesowej 8tys mil.

Przejrzalam sobie dostepnosc lotow do kilku miejsc, w ktorych jeszcze nie bylam i wylonilam liste 3 miejsc: Mediolan, Nicea, Marsylia. Z tych trzech miejsc wybralam Mediolan, ze wzgledu na piekna katedre, ktora widzialam kiedys na zdjeciach i chcialam zobaczyc na zywo.

Zdjecie z Wikipedii.
Przyjrzalam sie dokladnie lotom i do wyboru mialam klase ekonomiczna lot na lotnisko Linate i powrot z lotniska Malepensa. Klasa biznes oferowala przelot w te i z powrotem do Linate, ktore jest blizej miasta. Wziawszy pod uwage, ze lot do Mediolanu w dwie strony kosztuje 9tys mil + 30 funtow, a BA oferowalo mi 8tys punktow za przelot w biznes (Club), zdecydowalam sie na Club. Po otrzymaniu promocyjnych mil przyjemnosc ta bedzie mnie kosztowala 10tys mil avios + 40 funtow czyli niewiele wiecej niz przelot w klasie ekonomicznej bez promocji.

Gdy zabralam sie do wyboru hoteli, to zdebialam. Nie spodziewalam sie, ze ceny hoteli w Mediolanie sa tak szokujaco wysokie. 5* to ceny powyzej 200 funtow za noc. Musialam pogodzic sie z czyms nizszej klasy. Po wielu godzinach wyszukiwania i kombinowania wybralam noclegi w Como, nad jeziorem. Pol godziny pociagiem od centrum Mediolanu, z lotniska mialam wynajac samochod.

Gdy sprawdzilam dzisiaj prognoze pogody dla Como, okazalo sie, ze w niedziele ma tam padac snieg! Kolejne pare godzin wyszukiwania i stanelo w koncu na Novotelu Airport Linate 4*. Transfer z lotniska za darmo, a z hotelu do centrum mozna dojechac tramwajem. Nie trzeba wynajmowac samochodu. Zarezerwowalam pokoj Executive, co by zniwelowac ryzyko slabej jakosci hotelu, o ktorej wspominano w recenzjach. Spodziewam sie, ze po uzyciu vouchera na 40 euro w programie lojalnosciowym Accor Hotels i otrzymaniu cashbacku z Quidco, zaplace nie wiecej jak 100 funtow za noclegi.  Punkty w programie Accor zostaly uzyskane z konkursu na Facebooku, wiec zdobylam je bardzo niskim kosztem.

100 funtow hotel + 40 funtow przelot w BA Club za mile lotnicze. Mysle, ze to przyzwoity deal. Oczywiscie na miejscu trzeba bedzie cos jesc i zaplacic za zwiedzanie, ale nie beda to jakies wysokie koszty. Wyjazd juz w najblizszy weekend: 15-17 marca  2013 :-)