sobota, 26 listopada 2011

Madera listopad 2011 - podsumowanie.

Pogoda w listopadzie.
Na poludniu bylo slonecznie z zachmurzeniami, jednego dnia padala mzawka. Na polnocny praktycznie prawie caly czas szaro, dopiero w rejonach Porto Moniz widzialam jasniejsze niebo. Na srodku wyspy byla najgorsza pogoda, czesto padalo. W gornych rejonach, okolo 1300m npm, nisko zawieszone chmury, mala widocznosc. Temperatury na polnocy okolo 18 stopni, na poludniu do 22 stopni, w gorach 4-8 stopni. Chodzenie po wysokich gorach w centralnej czesci raczej odpada o tej porze roku.

Polnoc
Poludnie

Drogi.
Mimo budowy nowych drog i tuneli, drogi ciagle sa krete i czesto wjezdza sie pod gorke i zjezdza, wiec samochod z mocniejszym silnikiem moze sie przydac. Warto jednak dodac, ze poza autostradami drogi bywaja waskie i wiekszy samochod moze byc problemem. W wielu wsiach i miasteczkach auta parkuja wzdluz drogi i czasami trudno jest minac sie z tymi nadjezdzajacymi z przeciwka. To samo dotyczy mijania sie z ciezarowkami i autobusami w niektorych miejscach.

Na wielu podjazdach musialam jechac na drugim biegu, a w niektorych miejscach musialam redukowac do pierwszego biegu.

Jak pisalam juz wczesniej, samochod byl wypozyczony z Sixt, ale znalazlam go przez strone brokera Holiday Autos. Cena u nich 125 funtow, bezposrednio w Sixt okolo 180 funtow. Takze warto skorzystac z wyszukiwarki typu Travel Supermarket czy innej porownywarki wynajmu aut. Quidco oferowalo gorsze warunki (nawet z cashbackiem), niz Holiday Autos.

Poza sezonem nie ma problemu ze znalezieniem miejsc parkingowych i parkingow krytych. Te drugie maja to do siebie, ze sa czesto dosc ciasne i trudno manewrowac. Ceny do 1 euro za godzine.

Duzo punktow widokowych oznaczonych jako Miradour i znaczek lornetki lub nazwa i znaczek. Czesto trzeba dojechac do nich waskimi drogami ostro w dol lub ostro pod gorke, ale w wiekszosci wypadkow warto.
Transport publiczny.
Nie korzystalam z transportu publicznego. Widzialam duzo autobusow w Funchal. Natomiast w dalszych lokalizacjach moze sie zdarzyc, ze autobus jezdzi tylko 2-3 razy dziennie i rozklad jest ulozony pod mieszkancow.

Noclegi.
Wybor lokalizacji noclegu zalezy od tego, jak zamierza spedzac sie czas. Jesli ktos lubi miasto, to moze byc Funchal. Jesli ktos chce mniejsze miasteczko, to polecam cos na poludniu, w srodkowej czesci wyspy, np w rejonach Ribeira Brava.

W Funchal jest zatrzesienie hoteli. W innych miasteczkach tez ich nie brakuje. Poza tym jest sporo mieszkan wakacyjnych. Ja swoje znalazlam na stronie Holiday Rentals. Nie musialam placic zadnego depozytu, tylko gotowka po przyjezdzie.

Jedzenie.
Warto sprobowac typowych potraw lokalnych. W restauracjach turystycznych tuz nad morzem, ceny sa wysokie. Wystarczy przejsc kilkadziesiat - kilkaset metrow dalej i ceny spadaja. W wielu snack barach jest serwowane jedzenie, ceny od 7-9 euro za glowne danie. Najlepiej zwrocic uwage, gdzie przy stole jest duzo ludzi lub siedza miejscowi.

Typowe lokalne dania, ktore probowalismy to: steki z tunczyka, smazony tunczyk, espetada - czyli mieso z rusztu (grila), picado - kawalki wolowiny smazone w czosnku i serwowane z frytkami dookola. Probowalam tez ryby w sosie smietanowym z grzybami. Na zdjeciu ponizej steki z tunczyka, takie male kostki na gorze talerza, to przysmazony chleb, specjalnosc w Machico.
Ze slodyczy warto sprobowac ciasta przypominajacego piernik (ciasto z cukru z trzciny cukrowej, z dodatkiem miodu oraz cynamonu) oraz biszkoptow korzennych. Te drugie bardzo przypadly mi do gustu.

Inne.
W wiekszosci miasteczek sa dobrze utrzymane publiczne toalety. W gorach, przy punktach widokowych lub poczatkach szlakow nie widzialam toalet.

Na wyspie jest duzo basenow odkrytych czesto nad samym morzem z woda morska lub slodka. Bywa, ze sa na odludziach, przy malych wsiach.

Z albumu Sao Jorge, Santana, Pico de Areeiro, Cabo Girao, Madeira, November 2011

Nie wszedzie sa akceptowane karty platnicze, wiec dobrze jest miec przy sobie zapas gotowki. W wiekszosci miejsc mozna dogadac sie po angielsku, a jak nie, to zlepkiem wielu jezykow i na migi. W atrakcjach turystycznych opisy sa po portugalsku i angielsku. Niemieckie wycieczki maja zwykle swoich przewodnikow. Najczesciej slyszane jezyki obce to wlasnie niemiecki, potem angielski.

W niektore dni do Funchal przyplywaja duze statki wycieczkowe i nastepuje wysyp turystow.

Praktycznie w kazdej wsi oraz na odludziach sa bary, snack bary i restauracje. Czesto sa to miejsca skupiajace lokalne zycie towarzyskie. W snack barach mozna tez kupic podstawowe produkty. We wsiach sa tez male sklepy typu mydlo i powidlo, w ktorych da sie zaopatrzyc w podstawowe produkty. Podczas 6 dniowego pobytu nie bylam ani razu w duzym supermarkecie. Obiady jadlam w barach i restauracjach, a sniadania i kolacje byly ze skladnikow zakupionych w naszym lokalnym sklepie.

W wielu miejscach jest publiczny dostep do internetu. W nazwie hot spota jest slowo free, ale internet wcale nie byl free. Nawet w naszej wsi byl slupek z informacja o publicznym hot spocie. Cena za tydzien dostepu 12,5 euro, wiec mysle ze nie tak zle. W wynajetym domku mielismy internet bezprzewodowy "plynacy" z domu wlasciciela.

Koszty:
-Przelot z Londynu do Funchal, EasyJet, 2 osoby, 319 funtow. Na tej trasie lata jeszcze TAP z Heathrow oraz Thomson Airways z Gatwick (2 raz w tygodniu).
-Nocleg 140 euro za tydzien
-Benzyna w listopadzie 2011 kosztowala 1.32 euro za etyline 95, diesel 1.39 euro.
-Wynajem samochodu typu mini kompakt z klimatyzacja za 6 dni - 125 funtow (cena razem z dodatkowym zniesieniem udzialu wlasnego).
-Parkingi do 1 euro za godzine
-Srednia cena obiadu dla dwoch osob z napojami 22-25 euro
-wstepy do atrakcji: 3, 7, 10 euro za osobe, zalezy od miejsca.

Zdjecia:
Ponta Delgada, Sao Vicente, Seixal, Porto Moniz
Gardens of Madeira
Sao Jorge, Santana, Pico de Areeiro, Cabo Girao
Funchal, Monte
Caves in Sao Vicente, Ribeira Brava, Ponta Do Sol, Rabacal, Encumeada

Relacje ze zwiedzania:
-Dzien 1 i 2: Ponta Delgada, Sao Vicente, Seixal, Porto Moniz.

poniedziałek, 21 listopada 2011

Madera: Ponta Delgada, Sao Vicente, Seixal, Porto Moniz.

19/11/2011 i 20/11/2011.

Na Madere polecielismy w drugiej polowie listopada. Do wyboru byl tylko Easy Jet i TAP, ale ze wzgledu na godziny odlotow wybralam EJ. Na miejscu bylismy ok. 12.00. Na lotnisku odebralam samochod zarezerwowany przez HolidayAutos. Auto dostarczyl nam Sixt. Musze pochwalic ich za dobra jakosc, dostalam VW Polo dizel z dobrym wyposazeniem, auto z 7tys km na liczniku, pachnace jeszcze nowoscia. Oczywisice jak zawsze mialam chwilowy szok zwiazany z przestawieniem sie na manualna skrzynie biegow i na prawa strone jezdni. Obylo sie bez walenia lewa reka w drzwi (zwykle szukam tam galki zmiany biegow), wiec jest jakas poprawa w szybkim zmienianiu kierownicy z prawa na lewo i odwrotnie.

Korzystajac z przywiezionego GPSa i wskazowek wlasciciela domu wakacyjnego udalismy sie w strone Ponta Delgada, ktora lezy w polnocnej czesci wyspy. Jechalismy na miejsce okolo godziny. Drogi sa nowe, wybudowane dzieki funduszom EU, na poludniu nawet dwu pasmowe, jest na nich raczej maly ruch. Droga z poludnia na polnoc juz jednopasmowa, ale ciagle pusta. Po drodze ze 20 tuneli, najdluzszy chyba 4km. Do Ponta Delgada trafilismy bez problemu, ale znalezienie domu bylo nie lada wyzwaniem. Mialam adres, ale Google ani zadna inna mapa nie potrafila znalezc tego miejsca. Napisalam wiec pare dni wczesniej do wlasciciela, ktory przyslal mi wskazowki dojazdu i dokladny punkt na mapie. Pojechalam wedlug wskazowek, ktore jak sie okazalo mowily tylko jak dojechac do samej miejscowosci, ale nic wiecej. Natomiast punkt na mapie okazal sie nie wskazywac domu wakacyjnego. Pokrecilam sie troche, podzwonilam do wlasciciela i jak powiedzialam gdzie jestem, to powiedzial, ze pojechalam za daleko. W koncu jakos sie odnalezlismy z wlascicielem, ale z pol godziny stracilismy na to, a ja nalazilam sie po wiosce. Dodam, ze angielski wlasciciela byl trudny do zrozumienia.

Z albumu Ponta Delgada, Sao Vicente, Seixal, Porto Moniz, Madeira, November 2011

Okazalo sie, ze dom jest przy glownej drodze na samym poczatku miejscowosci. Wlasciciel mogl to bardzo prosto wytlumaczyc w instrukcji dojazdu. Link z Google w ogole nie oddawal rzeczywistej lokalizacji domu. Byc moze byl do samej miejscowosci i pokazal jej serce, a nie konkretny dom.

Dom dosc skromny, 2 sypialnie, salon, kuchnia, lazienka. Oprocz tego duzo roznych pomieszczen gospodarczych w stylu: pokoj przy tarasie, druga kuchnia na dole z piecek i grillem, mini-ogrodek. Z tarasu i z okien widok na Atlantyk. Slychac szum fali. Parking przed domem z typu mikro, ledwo zmiescilam tam Polo i ledwo z niego wysiadlam. Za 140 euro za tydzien warunki akceptowalne.

Poniewaz nie mielismy ze soba zapasow zywnosciowych, to postanowilismy wybrac sie do "miasta" na zakupy. W "centrum" znalezlismy snack bar London (haha), stacje benzynowa, mini supermarket i bar. Sklep byl z serii mydlo i powidlo, ale udalo nam sie kupic pare lokalnych produktow na kolacje i sniadanie.

Z albumu Ponta Delgada, Sao Vicente, Seixal, Porto Moniz, Madeira, November 2011

Ponta Delgada to mala osada i poza paroma sklepami, basenem i hotelem nie sa tu same domy mieszkalne. Idealne miejsce dla nas, bo my nie lubimy tabunow turystow i mozna zobaczyc jak zyja tubylcy.

W niedziele postanowilismy zwiedzic polnocna czesc wyspy. Objechac po kolei miejscowosci na wybrzezu. Zaczelismy od Sao Vicente 5km od naszej lokalizacji. Jest to male miasteczko i gdyby nie duzy parking nad oceanem i kolejny kawalek dalej, moglibysmy przegapic centrum.

Centrum to pare uliczek na krzyz, plac, kosciol i to w sumie wszystko. Kosciol pochodzi z XVII wieku i wewnatrz reprezentuje styl barokowy. Zostal niedawno odnowiony wiec warto go obejrzec w srodku. Najwiecej skarbow znalezlismy w sklepie spozywczym, lokalne alkohole, slodyczne itp.

Z albumu Ponta Delgada, Sao Vicente, Seixal, Porto Moniz, Madeira, November 2011

Przy drodze nad oceanem jest kilka barow i restauracji, ktore najwidoczniej ciesza sie popularnoscia wsrod miejscowych, bo ulica byla zastawiona samochodami.

W ogole na Maderze jest bardzo duzo malych barow, gdzie miejscowi racza sie kawa i alkoholami. Takie centra zycia towarzyskiego. W barach mozna tez kupic podstawowe produkty typu napoje, slodycze itp.

Z Sao Vicente pojechalismy w strone Seixal. Niestety stare drogi na skalnych krawedziach sa zamkniete i jedyna opcja to nowa droga w tunelu. Po drodze zatrzymalismy sie przy punkcie widokowym na Veu de Noiva. Jest tam sklep z pamiatkami (bardzo duzy wybor roznych produktow) i maly taras z widokiem na klify. Po skale idzie stara waska droga i widac wodospad. Domyslam sie, ze przejazd ta droga musial dostarczac duzo wrazen. Na pocztowkach sa zdjecia autobusow przycisnietych do skal. Teraz droga jest zamknieta nawet dla pieszych i w niektorych miejscach widac obsunieta ziemie i skaly.
Z albumu Ponta Delgada, Sao Vicente, Seixal, Porto Moniz, Madeira, November 2011

W Seixal zjechalismy do samego oceanu, zgodnie z sugestia przewodnika Rough Guide. Jest tam mala plaza, a raczej troche piasku koloru blota, plukanego regularnie przez fale. W tym miejscu zachcialo mi sie robic zdjecia fal i w efekcie skapalam sie po kostki w wodzie (w butach). Jest tez betonowy falochoron, po ktorym mozna chodzic. Po drugiej stronie falochronu jest klub zeglarski i baseny z woda morska (sztucznie odgrodzona zatoka). W drodze do samochodu zahaliczylismy o restauracje Brisa Mar. Zamowilismy tam lokalne danie z wolowiny - espetada. Niestety nie spelnilo naszych oczekiwan. Mieso nie bylo dobrze przygotowane i przypominalo gume do zucia. Posileni dodatkami do miesa wyruszylismy w dalsza droge.

Z albumu Ponta Delgada, Sao Vicente, Seixal, Porto Moniz, Madeira, November 2011

Miedzy Seixal, a Porto Moniz, w krotkiej przerwie miedzy tunelami, wypatrzylam skaly wystajce z wody, ale za pozno je zauwazylam by zjechac na boczna droge.

Porto Moniz to chyba najwieksze miasteczko w okolicy i ma juz charakter turystyczny. Parkowanie nad woda jest platne (na szczescie tanie), jest tam pare hoteli, Akwarium, duza restauracja Kaszalot i baseny z woda morska miedzy skalami. Akwarium jest bardzo male i mozna je zwiedzic w 10-15 minut, wstep 7 euro dla osoby doroslej. Okazalo sie, ze mozna dokladnie przyjrzec sie niektorym okazom i mysle, ze spedzilismy tam okolo pol godziny.

Z albumu Ponta Delgada, Sao Vicente, Seixal, Porto Moniz, Madeira, November 2011

Nie bylismy pewni co do celu dalszej podrozy, wiec postanowilismy jechac przed siebie, tak jak nas zaprowadzic droga. A droga prowadzila pod gore, lacznie jakies 500m roznicy poziomow. Po drodze jest pare punktow widokowych, glownie po prawej stronie drogi plus jeden duzy punkt widokowy z parkingiem na wiele aut, po lewej stronie drogi. Miasto wygladalo z gory bardzo malowniczo. Bylo tez widac jak wije sie droga pod gore.

Z albumu Ponta Delgada, Sao Vicente, Seixal, Porto Moniz, Madeira, November 2011

Maz wypatrzyl na mapie, ze w jednej z miejscowosci jest kolejka linowa, wiec postanowlismy tam pojechac i sprawdzic dokad mozna zjechac. Po drodze przejezdzalismy przez miejscowosc Santa. Na glownym placu jest kosciol, parking na wiele aut i uwaga: nowoczesne toalety. Widac, ze miasteczko (wioska?) dostalo fundusze z EU i zainwestowali je w regeneracje obiektow publicznych. Toalety byly pierwsza klasa :-)

Z Santa pojechalismy dalej przed siebie, ciagle w gore. Dojechalismy do Achadas da Cruz polozonego na wysokosci 780m npm. Stamtad byly strzalki do kolejki linowej. I niespodzianka, droga schodzila stromo w dol. 300 metrow nizej i dotarlismy do kolejki. Faktycznie, byly 2 kabinki, jedna na dole druga na gorze, ale chyba byla juz nieczynna. Na dole, nad morzem bylo widac wioske, a wlascicie to wygladalo to na zespol ogrodkow dzialkowych. Przejazd kolejka jest dla odwaznych, ja bym sie nie skusila. Nie ma zadnego slupa miedzy gora, a dolem, roznica wysokosci okolo 480m.

Z albumu Ponta Delgada, Sao Vicente, Seixal, Porto Moniz, Madeira, November 2011

Przy kolejce jest bar, ktory mial sporo gosci, wziawszy pod uwage lokalizacje. Widocznie miejscowi tez cenia sobie widoki i picie i jedzenie w ladnym miejscu.

Miedzy stacja kolejki, a barem jest sciezka wiodaca w dol. Wedlug informacji na tablicy, zejscie trwa 2h. Nie wiem jak mozna wrocic z dolu. Czy trzeba wjechac kolejka czy da sie jakos przejsc dolem do innego miasteczka. Na mapie nie ma zaznaczonej drogi na dole, ale widzialam tam samochody, wiec jakos mozna tam dojechac.

Po zakonczeniu podziwiania widokow nie pozostalo mi nic innego jak przydusic Polo i podjechac te 300m w gore. Nie bylo nawet tak zle i udalo mi sie jechac na drugim biegu. Stamtad wracalismy juz do naszego domku wakacyjnego.

W drodze powrotnej zahaczylismy o skalki widziane wczesniej miedzy Porto Moniz, a Seixal. Tym razem bylam juz przygotowana na zjazd z glownej drogi. Zjechalam z drogi R101 na Ribeira de Janela, ale potem pojechalam w strone oceanu. Nie ma tam zadnych wskazowek na parking czy punkt widokowy, trzeba po prostu jechac przed siebie, az skonczy sie droga.

W duzej skale przy brzegu oceanu jest wykute przejscie i wioda do niego schody. Stamtad jest idealny widok na kilka skal wystajacych z wody.

Z albumu Ponta Delgada, Sao Vicente, Seixal, Porto Moniz, Madeira, November 2011

Na tym skonczylismy dzisiejsze zwiedzanie i wrocilmy do naszej bazy.

Wszystkie zdjecia z tych dwoch dni w Galerii Picasa.

środa, 16 listopada 2011

Szwajcaria: Kleine Scheidegg - Interlaken - Spiez - Zurich.

Poniedzialek, 29/08/2011.

Ostatni dzien pobytu w Szwajcarii byl pewnego rodzaju maratonem przy wykorzystaniu transportu publicznego.

Zeszlam na sniadanie w hostelu Grindelwaldblick ok. 7.30. Zjadlam, szybko spakowalam sie i wyruszylam na stacje kolejowa by zlapac pierwszy pociag na dol. Zdaje sie, ze bylam jedynym pasazerem w calym skladzie :-)

W Grindelwald odprawilam sie na lot z Zurichu do Londynu i oddalam plecak na bagaz. Jest to jedna z uslug oferowanych przez koleje szwajcarskie. Usluga kosztuje 20 CHF, w zamian zyskuje sie pelna swobode poruszania i nie trzeba juz odprawiac sie na lotnisku. Pan, ktory mnie odprawial, mial maly problem, bo na moim wydruku rezerwacji lotniczej nie bylo numeru lotu. Musial szukac w internecie, zeby moc wybrac wlasciwy lot.

Po pozbyciu sie bagazu, zlapalam pociag do Interlaken. Tez byl pusty, turysci dopiero zjezdzali sie do doliny.

Z albumu Kleine Scheidegg, Interlaken, Spiez, Zurich, Switzerland

Po dotarciu do Interlaken Ost postanowilam przejsc spacerkiem do Interlaken West. Wybralam sciezke nazywana Goldey Promenade, nad sama rzeka, po jej drugiej stronie. Ta czesc miasta nazywa sie Unterseen.

Woda w rzece Aare miedzy jeziorami Brienzsee in Thunsee jest seledynowo - zielonkawa. Podobno dlatego, ze pochodzi z topniejacych lodowcow.

Z albumu Kleine Scheidegg, Interlaken, Spiez, Zurich, Switzerland

W 2002r. mieszkalam przez tydzien nad rzeka, w jednym z domow wakacyjnych na ulicy Untere Goldey. Sprawdzilam, ze dom ciagle stoi i nawet ktos byl w mieszkaniu wakacyjnym, bo byly otwarte drzwi do ogrodu.

Zaobserwowalam pare zmian nad rzeka, m.in. nowy budynek mieszkalny. Nowoczesne pudelko. W sumie nie mialbym nic przeciwko, zeby w nim pomieszkac od czasu do czasu.

Z albumu Kleine Scheidegg, Interlaken, Spiez, Zurich, Switzerland

Poza spacerem nad rzeka, skoczylam jeszcze do paru sklepow, by kupic pocztowki i jakies pamiatki. Przy okazji wymyslilam sobie, ze moze poplyne stateczkiem z Interlaken West do Spiez albo do Thun. Przystan jest tuz obok stacji kolejowej i tam tez kupuje sie bilety. Pobralam "rozklad jazdy" i uznalam, ze zalapie sie na statek o 12.30. By skorzystac z tej dodatkowej atrakcji, musialam doplacic 15CHF do posiadanego biletu kolejowego.

Z albumu Kleine Scheidegg, Interlaken, Spiez, Zurich, Switzerland

Gdy wyplywalam z Interlaken, byla piekna sloneczna pogoda i bylo mi wrecz za cieplo. Jak tylko wyplynelismy na pelne wody, zaczelo wiac i trzeba bylo ubrac sie w kurtke. Jest jakis urok w plywaniu po Thunsee, bo za kazdym pobytem w Szwajcarii musialam zrobic to chociaz raz.

Celem tego rejsu bylo miasto Spiez. Polecam jednak odbyc dalsza czesc rejsu w strone Thun. Statek przeplywa na druga strone jeziora i przybija w Oberhofen. Nad samym jeziorem jest romantyczny zamek. Ponizej zdjecie Oberhofen, pod zdjeciem link do albumu z 2002r.

Z albumu Three Castles: Spiez, Oberhofen, Thun, Switzerland 2002

Wracajac do Spiez, przystan jest na krancu miasta nad jeziorem. Tuz obok jest przystanek autobusowy z linia wiozaca turystow do centrum miasta. Jesli ktos chce przesiasc sie do pociagu, to polecam ten autobus, bo stacja jest dosc daleko,a droga idzie pod gorke. Rozklad autobusu jest oczywiscie zsynchronizowany ze stateczkiem.

Obowiazkowa atrakcja w Spiez jest zamek. Pamietam swoje wrazenia, gdy zwiedzalam go w 2002r. Bylam wtedy zdziwiona, ze przez 1000 lat zamek byl w rekach tylko 3 rodzin i oczywiscie nigdy nie byl zniszczony przez zadna wojne. Coz, mialam wtedy polski punkt widzenia. Teraz nie zdziwiloby mnie to, bo nazwiedzalam sie w Wielkiej Brytanii zamkow roznych lordow i duke'ow. Ponizej zdjecie wnetrza, zrobione w 2002r. Pod zdjeciem link do albumu z calej wizyty.

Z albumu Three Castles: Spiez, Oberhofen, Thun, Switzerland 2002

Tym razem pospacerowalam troche po terenach zamkowych, posiedzialam chwile w ogrodzie, a nastepnie wybralam sie na spacer nad jeziorem. Zrobilam sobie przerwe na lunch w restauracji nad woda - SeeGarten Marina. Chyba dosc popularne miejsce wsrod turystow jak rowniez miejscowych, bo sporo osob przychodzilo na deser lub kawe.

Z albumu Kleine Scheidegg, Interlaken, Spiez, Zurich, Switzerland

Sielanka i podziwianie widokow musialo skonczyc sie kiedys. Okolo 16.00 zebralam sie z zamiarem zlapania pociagu do Berna, a stamtad do Zurychu.

Jak juz wspominalam, dojscie na stacje jest dosc meczace. Wydaje mi sie, ze najlepiej jest przyjechac do Spiez pociagiem, zejsc nad jezioro i tam przesiasc sie na statek.

Na stacji mialam mila nispodzianke, bo okazalo sie, ze ze Spiez sa bezposrednie pociagi na lotnisko w Zurychu. Pociag odjezdzal 4 minuty pozniej, po pociagu, ktory mialam zamiar zlapac, takze nie musialam dlugo czekac.

Nie bylabym soba, gdybym nie wysiadla na chwile w Zurychu, na stacji Hauptbanhof. Mialam malo czasu, ale nie moglam odmowic sobie krotkiego spaceru po miescie.

Z albumu Kleine Scheidegg, Interlaken, Spiez, Zurich, Switzerland

Okolo 19.30 dotarlam w koncu na lotnisko w Zurychu. Nie pamietalam jak duze jest to lotnisko i ile bede potrzebowala czasu na przejscie do odpowiedniej bramki. Okazalo sie, ze od przyjazdu na stacje kolejowa Zurich Flughafen, potrzebowalam tylko 20 minut by zacumowac przy odpowiedniej bramce.

Niesamowite jak wiele miejsc mozna zwiedzic w ciagu jednego dnia, podrozujac na jednym bilecie. Zaczelam dzien w Alpach na 2000m npm, zjechalam na dol, potem wznioslam sie w przestworza, by pojsc spac w Londynie.

Wziawszy pod uwage czestotliwosci wizyt w Szwajcarii, to nastepny raz wypada mi najwczesniej w 2015r. Chyba, ze w miedzyczasie uda mi sie znalezc dobrze platny kontrakt IT w tym kraju.

Zdjecia z ostatniego dnia sa robione glownie telefonem, wiec nie sa najlepszej jakosci, za co przepraszam.