poniedziałek, 9 lutego 2009

I po zimie.

Zima ze sniegiem nie trwala zbyt dlugo. Snieg nie padal wiecej od poniedzialku, ale na ulicach lezal az do piatku. Okazuje sie, ze odsniezanie chodnikow jest obce Brytyjczykom i od wtorku rano zaczelismy slizgac sie po wydeptanym i zamarznietym sniegu. Listonosze nie roznosili poczty, staruszki nie wychodzily z domu. Dopiero piatkowy deszcz rozmyl resztki sniegu. W weekend zaczely sie artykuly o tym, ze w godzine spadlo tyle deszczu co zwykle w 24h i zaczeto pisac o zagrozeniu powodziowym. Zdaje sie, ze pare mniejszych rzek wylalo. W Londynie pisali o mozliwych powodziach od Putney Bridge do sluzy w Teddington. Moze trzeba pojechac i zobaczyc to. My mieszkamy nad czescia Tamizy, ktora jest regulowana czyli ma regularne sluzy.

Jak widac dosc latwo spowodowac mala kleske na Wyspie i wcale nie potrzeba do tego wymyslnych atakow terrostycznych. Wlasciwie, to az sie czlowiek zastanawia jak oni tu dawali rade kiedys skoro opad sniegu czy wiekszy deszcz powoduje chaos.

A tak w ogole to mamy w tym roku najciezsza zime od 20 lat. Faktycznie w nocy temperatura spada do zera, a w dzien bywa ok 5 stopni. Dobrze, ze nie mieszkamy juz w Richmond, bo rachunki za media zrujnowalyby mnie.

poniedziałek, 2 lutego 2009

Spodziewany atak zimy.

Zima dopisala. Padalo chyba przez wieksza czesc nocy, bo jak obudzilam sie rano, to zobaczylam przez okno ladna pokrywe sniezna.



Wlaczylismy lokalne radio, sprawdzilismy strony komunikacji publicznej i ja doszlam do wniosku, ze nie ide do pracy, tylko pracuje z domu. Moj luby odbyl probe udania sie do pracy, ale wrocil ze stacji do domu, po pol godziny. Pociagi w wiekszosc odwolane, metro zawieszone, autobusy (w calym Londynie) i tramwaje zawieszone.
Ponizej zrzuty ekranowe stron informacyjnych.






W zwiazku z tym wybralam sie na plener fotograficzny wzdluz rzeki, az do Kingston. Efekty mozna zobaczyc w Galerii.

niedziela, 1 lutego 2009

Zima zawitala do Londynu :-)

Pada snieg, juz od godziny. Zapowiadali go juz od paru dni, na jutro wieszcza kataklizm, bo przeciez pare centymentrow sniegu unieruchomi miasto. Slyszalam w radiu, ze jak bedzie tak padac to jakas okoliczna szkola bedzie zamknieta.

Ponizej pare zdjec z okien:

Lampa blyskowa wystrzelila i troche mnie zaskoczyla i podswietlila platki sniegu. Zdjecie robione z kuchni.


Pierwsza pokrywa sniezna na samochodach. Zdjecie rowniez z kuchni.


Druga zawieja sniezna, coraz wieksza pokrywa. Zdjecie z sypialni.

A najlepsze w tym wszystkim jest to, ze moje auto stoi sobie w garazu i nie zbiera sniegu, ani nie marznie. A jeszcze lepsze jest to, ze nie bede musiala jechac samochodem do pracy (jak to bylo w Polsce), wiec w ogole nie musze przejmowac sie tym ile centymetrow sniegu spadnie w nocy i jakie beda korki na ulicach. Dodam, ze w Wielkiej Brytanii nie uzywa sie opon zimowych, jezdzi sie caly rok na takich samych.

Oczywiscie jest spora szansa, ze pociagi beda jutro spoznione, bo zamarzna im zwrotnice, popsuje sie sygnalizacja lub na torach bedzie zly rodzaj sniegu.