niedziela, 26 marca 2006

Richmond Park

Nie sposob pominac tak wielkiego parku i nie opisac go tutaj.

Z albumu Richmond Park, Spring & Summer 2005

Richmond Park lezy w poludniowo zachodniej czesci Wielkiego Londynu (Greater London) i jest najwiekszym parkiem w miescie. Warto podkreslic, ze slowo park moze miec tu troche inne znaczenie niz sie oczekiwalo. Przy pierwszej wizycie spodziewalam sie raczej parku w stylu francuskim, grzadek z kwiatkami itp. Jakiez bylo moje rozczarowanie gdy ujrzalam wielka przestrzen z drzewkami i sciezkami oraz stawy.

Mimo tego rozczarowania bylo to miejce gdzie chcialam zamieszkac. Okolice Richmond sa dosc spokojne, maja najnizsze statystyki przestepczosci i na dodatek sa bardzo zielone. Idealna dzielnica, dla spokojnej osoby i maniaka spacerow i fotografii.

Cos o samym parku - zajmuje on przestrzen ponad 1000 hektarow, z najwyzszego punktu w parku Henry's Mould widac katedre St.Paul w City, obracajac sie o 180 stopni w tym samym miejscu mozna dojrzec rowniez Windsor, ale zeby go zobaczyc golym okiem trzeba najpierw wiedziec gdzie szukac. Na szczescie na wzgorzu Henryka jest luneta i mozna sie nia wspomoc w przeszukiwaniu horyzontu.

Z albumu Richmond Park, Spring & Summer 2005

Pierwsze wzmianki o terenach Manor of Sheen pojawily sie juz w latach 1272-1307, za czasow Edwarda , nazwa miejscowosci Sheen zostala zmieniona na Richmond za czasow Henryka VII. W 1625r Karol I przeniosl sie do Palacu Richmond ze swoim dworem, aby uciec przed plaga w Londynie i zalozyl park dla jeleni. W 1635 roku postanowil ogrodzic swoje tereny polowan murem, co spotkalo sie ze sprzeciwem okolicznych mieszkancow, ktorzy niekoniecznie chcieli rozstawac sie ze swoimi polami. Wykonawca muru Edward Manning mial problem z rekrutacja murarzy, dopiero asysta zolnierzy w czasie rekrutacji przekonala lokalnych rzemieslnikow do wspolpracy. Wypalono ok. 5 mln cegiel z lokalnej gliny i w 3 lata ukonczono budowe muru. Mur jest idealnym przykladem jakosci pracy angielskich rzemieslnikow. Po 25 latach trzeba bylo go przebudowac, poniewaz zostal zbudowany bez fundamentow i zaczal sie rozsypywac.
Do dzisiaj maja miejsce niekonczace sie naprawy muru na roznych odcinach. Wedlug roznych zrodel mur ma dlugosc 6,3-8 mili.

Z albumu Richmond Park, Spring & Summer 2005

Park jest tak duzy, ze nie sposob przejsc go w jeden dzien. Mozna go przeciac przez srodek idac z Richmond do Rohampton, z zachodu na wschod, po drodze napotykajac duze stawy, mozna tez przejsc sie z Richmond do Kingston, podziwiajac przy okazji widoki na doline Tamizy.

W parku jest kilka drog dostepnych dla samochodow, z ograniczeniem do 30 mil, sa tez oddzielne drogi dla rowerzystow, a takze dzikie sciezki dla poszukiwaczy przygod.

Jak tylko moj rower do mnie dotrze, to mam zamiar zwiedzic miejsca, do ktorych nie doczlapalam na piechote.

Zdjecia z Parku:
-zdjecia z wiosny, lata, jesienie 2005 - Link
-zdjecia zimowe, slonce przesloniete dymem z palacych sie magazynow paliwa - Link

Oficjalna strona parku z mapa - http://www.royalparks.gov.uk/parks/richmond_park/
Strona przyjaciol parku - http://www.frp.org.uk/

A teraz czas na spacer w parku :-)

poniedziałek, 6 marca 2006

Angielskie pociagi kontra PKP.

W ostatni weekend wybralam sie na wycieczke krajoznawcza do Bialegostoku. Wyprawa ta pozwolila mi uswiadomic sobie, jak wygodne i komfortowe sa angielskie pociagi. Przez pierwsza czesc trasy pociag wlokl sie z 40-50km/h, przyspieszajac dopiero za Tluszczem.

Pociag niby nie byl zniszczony, ale zapachy panujace w takich wagonach plus dym papierosowy i masowe nieptrzestrzeganie palenia robia swoje. Zatesknilo mi sie do pociagow z calkowitym zakazem palenia.

Z powrotem jeszcze gorzej. W niektorych przedzialach tak smierdzialo, ze nie dalo sie wysiedziec. Palacze maja tendencje do siadania w czesci dla niepalacych, a nastepnie udawania sie na papierosa na korytarz kolo toalety, jakby dym mial nie przemieszczac sie i nie docierac do niepalacych czesci wagonu. Kiedys nie lubilam wagonow bez przedzialow, bo wydawalo mi sie, ze te z przedzialami zapewniaja wieksza prywatnosc. Zmienilam zdanie, w bezprzedzialowych wagonach przynajmniej nie smierdzi, jak siedzi 4 spoconych gosci, dziala nawiew lub klimatyzacja, a przede wszystkim jest calkowity zakaz palenia.

Jakiez te angielskie pociagi wydaly mi sie nagle wspaniale i komfortowe. Az mi sie zatesknilo za moim podmiejskim z Richmond, ktory jezdzi szybciej w strefie miejskiej niz ten dalekobiezny do Bialegostoku.

Oczywiscie polskie pociagi maja jedna niewatpliwa zalete - dzialaja praktycznie w kazdych warunkach, gdy tymczasem pare cm sniegu sparalizowaloby ruch kolejowy w Wielkiej Brytanii.
Moj angielski kolega powiedzial raz, ze wystarczy niewlasciwy rodzaj lisci lezacych na torach, zeby spowodowac spoznienia. Widzialam nawet raz film na stacji kolejowej o specjalnych maszynach kupionych do usuwania lisci z torowisk :-)