środa, 23 marca 2011

Wiosna w Wisley Garden.

Pare tygodni temu skorzystalam z dnia otwartego i darmowego wstepu do Wisley Park. Akurat pare dni wczesniej jechalam A3 z Londynu do Portsmouth i zapamietalam, ze po drodze byla wskazowka zjazdowa na ten park. Gdy zobaczylam, ze maja dzien otwarty stwierdzilam, ze odwiedze ich, bo na pewno to gdzies w mojej okolicy.

Szczesliwie pogoda dopisala i moglam zrobic zdjecia z bezchmurnym niebem w tle.

Z albumu Wisley Garden, March 2010

Jedna z najwiekszych atrakcji ogrodu jest szklarnia z wydzielona czescia na wolno latajace motyle. Z tabliczek, ktore widzialam na miejscu, wniosku ze w okresie szczytu ustawia sie dluga kolejka do motyli, na 40 minut czekania. Akurat podczas mojej wizyty nie bylo zadnej kolejki i mozna bylo polowac na motyle z aparatem.

Z albumu Wisley Garden, March 2010

W London Zoo byla kiedys podobna motylarnia, ale chyba tylko w lecie. Tam bylo wiecej motyli, a przynajmniej wiecej z nich siadalo na stoliczkach z owocami i mozna bylo latwo zrobic zdjecia.

W ogrodzie nie zabraklo wiosennych kompozycji i kwiatowych dywanow.

Z albumu Wisley Garden, March 2010

Na pewno warto odwiedzic ogrod pozna wiosna i potem w lecie, by zobaczyc jakie maja kwiaty. Na razie wiekszosc grzadek byla w brazowej tonacji.

Ogrod nalezy do RHS - Royal Horticular Society. Mozna kupic roczny abonament za 49 funtow, ktory poza wstepem do ich ogrodow daje wstep do niektorych obiektow National Trust i English Heritate. Dodatkowa zaleta karty czlonkowskiej w RHS, jest mozliwosc kupna tanszych biletow wstepu na Chelsea Flower Show i Hampton Court Show.

Wiecej zdjec z Wisley Garden.

poniedziałek, 7 marca 2011

Teneryfa - Puerto de la Cruz i Aguilas Jungle Park, cz. 4.

Dzien szosty zwiedzania - El Salto - Puerto de la Cruz - Orotava - El Teide - Vilaflor - El Salto - lacznie ok. 170km


Autostrada wybralismy sie w strone Puerto de la Cruz. Pierwszy odcinek poznalismy juz wczesniej w drodze do Santa Cruz, ale tym razem skrecilismy w strone polnocnego wybrzeza. Autostrada idzie przez kilka gorek i dolkow i mozna spotkac na swojej drodze spowalniacze w postaci czolgajacych sie ciezarowek.

Pierwszym punktem wycieczki byl ogrod botaniczny - Jardín de Aclimatación de la Orotava. Latwo go znalezc, jest przy drodze wjazdowej do miasta. Parkowanie na bocznej ulicy za darmo, wstep tylko 3 euro od osoby. Ogrod wydaje sie maly, w stosunku np do Kew Gardens. Jednak przejscie wszystkimi alejkami i dokladne przyjrzenie sie roslinom moze zajac zaskakujaco duzo czasu. W ogrodzie sa laweczki, wiec mozna porozkoszowac sie spiewem ptakow i podziwiac przyrode.

Z albumu Botanic Garden & Aguilas Jungle Park, Tenerife, February 2011

Nastepnie przejechalismy kawalek dalej samochodem i chcielismy spacerem udac sie do ogrodow Taoro. Okazalo sie jednak, ze znacznie lepiej podjechac tam samochodem, bo jest to na gorce, nad miastem. Zrobilismy sobie przerwe techniczna w chinskiej restauracji, przespacerowalismy sie po miescie i wrocilismy do samochodu. W chinskiej restauracji trafilismy na grupe emerytow, ktora grala w karty. Zrobili przerwe na posilek, a potem wrocili do swojej gry. Zapewne stali klienci.

Podjazd do ogrodow Taoro wiedzie jednokierunkowa droga ostro pnaca sie do gory. Przy wejsciu do ogrodow jest pare miejsc parkingowych. Widoki rzeczywiscie ladne, ogrod zas przyciaga malarzy hobbystow. Powyzej ogrodow jest Hotel Taoro i kasyno, jest tam rowniez spory parking.

Obiekt widoczny z gory, ktory szczegolnie mnie zaciekawil, to okragla stacja benzynowa. Interesujacy przyklad architektury uzytkowej.

Z albumu Tenerife, February 2011

Atrakcje, ktora celowo pominelismy w Puerto de la Cruz to Loro Parque. Cena za wejscie, 32 euro od osoby, zniechecila mnie skutecznie. Bylismy juz w tylu parkach i zoo, ze postanowilismy odpuscic. Byc moze to blad, pozostawie te atrakcje dla innych.

Z Puerto de la Cruz wracalismy przez doline Oratavy. Samo miasto Orotava jest bardzo malownicze, duzo architektury kolonialnej. Niektore ulice bardzo strome. Dojechalismy do gor i wulkanu El Teide od wschodniej strony, ktorej nie dane bylo nam zobaczyc 2 dni wczesniej. Faktycznie przy drodze lezal snieg powyzej 2200m.

Ciekawostka w tej czesci gor sa figury skalne. Biale polacie widoczne na zdjeciu ponizej to lezacy snieg.

Z albumu Tenerife, February 2011

Dalsza czesc podrozy odbylismy znana juz droga gorska, przejechalismy kolo kolejki linowej na El Teide i zjechalismy w dol przez Vilaflor. Zakrety, zakrety, zakrety. W Granadilla GPS zalecil mi jechac boczna droga, by dotrzec do naszego domku. Domyslilam sie, ze jest to przejazd od gory, a my na codzien jezdzilismy odcinkiem dolnym tej samej drogi. Pierwsza czesc drogi byla jednokierunkowa inaczej nie byloby szans minac sie w ogole. Dopiero potem zrobila sie dwukierunkowa, chociaz niewiele szersza. W koncu jakos dojechalismy do domku, ale nie chcialabym jezdzic ta droga "od gory" codziennie.

Dzien siodmy zwiedzania - El Salto - Aguilas Jungle Park - Los Cristianos - lotnisko - lacznie ok. 46km.


Wedlug regulaminu powinnismy opuscic nasz domek do 10.00 rano. Wlascicielka powiedziala nam, ze nie musimy dokladnie o tej godzinie wyjezdzac, bo nikt nie przyjezdza po nas w sobote. Wspomniala natomiast, ze oni jada na kamping na weekend i poczekaja na nasz wyjazd. Nie chcialam byc zawalidroga i powiedzialam, ze wyjedziemy o 10.00. Okazalo sie jednak, ze na tyle szybko zjedlismy sniadanie i dopakowalismy torbe, ze juz o 9.00 bylismy gotowi do wyjazdu. Oddalam klucze i pojechalismy do Aguilas Jungle Park.

Jechalam troche na oslep, bo informacja na stronie parku dotyczaca adresu nie byla zbyt precyzyjna. Na szczescie zaraz po zjezdzie z autostrady, tym samym zjazdem co na Los Cristianos, tylko w druga strone, byly wskazowki na park. Wyglada na to, ze niedawno zmieniono organizacje ruchu i ostatni odcinek drogi jest jednokierunkowy, taka duza petla ktora dojezdza sie do parku, a potem zjezdza w dol. W srodku zas jest park.

Bylismy na miejscu rowno o 10.00, bagaze zostawilismy w bagazniku i poszlismy zwiedzac. Jesli ktos ma mozliwosci wydrukowania biletow w domu/miejscu pobytu, to warto, bo bilet kupiony przez internet i samodzielnie wydrukowany jest tanszy. Bilet w kasie 24 euro dla osoby doroslej. Z Playa Americanos i Los Cristianos jezdzi darmowy autobus do parku i z powrotem.

Sam park nie zajmuje ogromnych polaci terenu, ale wszystko jest dobrze zorganizowane i jest wiele opcji zwiedzania. Tuz przy wejsciu znajduje sie wybieg tygrysow, na ktorym rano sa zwykle tygrysy, a po poludniu biale. Takie same godziny rotacji obowiazuja na wybiegu lwow, w dalszej czesci ogrodu. My niestety nie zalapalismy sie na biale lwy, bo za pozno tam doszlismy. W ciagu dnia sa 2 pokazy ptakow egzotycznych i 2 pokazy ptakow drapieznych. Papugi za bardzo nas nie zaskoczyly, bo widzielismy bardzo dobry show na Cyprze rok temu. Ale popisy i prezentacje innych ptakow byly interesujace.

Podczas pokazu ptakow drapieznych nie mozna wstawac z miejsca, jesc i nalezy pilnowac dzieci, zeby nie biegaly same. Nie wiem dlaczego, niektorzy rodzice nie mogli pojac tych prostych zasad i od czasu do czasu dziecko krecilo sie samowolnie. Ciekawe jakie by mieli miny, gdyby pociecha zostala zaatakowana przez ptaka wielkosci dziecka?

Z albumu Botanic Garden & Aguilas Jungle Park, Tenerife, February 2011

Na terenie parku jest ogrod kaktusowy oraz Jungle Raid. Jest to seria mostkow, tuneli i innych przeszkod typu drewno i lina. My nie przeszlismy calego, bo poprzeczka zaczela sie podnosic, a mi nie chcialo sie czolgac w tunelach z lin.

Z albumu Botanic Garden & Aguilas Jungle Park, Tenerife, February 2011


W parku zostalismy do 15.00, a nastepnie pojechalismy na znany nam juz parking w Los Cristianos i wybralismy sie do "chinczyka" na obiad. Bufet "all you can eat" kosztuje 6,5 euro od osoby, a knajp w centrum jest kilka. Reszte dnia spedzilismy na lawce na promenadzie i spacerujac po okolicy.

Gdy pojechalismy na lotnisko oddac samochod, zauwazylam jedna rzecz: wszystkie inne auta tej samej firmy byly w dobrym stanie i nie poobijane, tylko ta moja Meganka wygladala jak nieszczescie. Tak to jest, jak zachciewa sie mniej popularnych aut, ktore pewnie dluzej musza sluzyc niz typowe auta turystyczne. Przelot do domu bez dodatkowych wrazen. Obsluga Thomson Airways jak zawsze mila, posilek dal sie zjesc, a na Gatwick dolecielismy 20 minut przed czasem.

Slyszalam, ze na Teneryfie jest jeszcze Monkey Park niedaleko Los Cristianos i Siam Park. Jednak wszystkie te miejsca maja bardzo wysokie ceny biletow. Ciesze sie, ze nie bylam tam z dzieckiem, bo wyjazd bylby duzo kosztowniejszy. O ile produkty spozywcze i jedzenie w restauracjach nie bylo drogie, to wstepy do wiekszosci atrakcji byly juz wycenione pod turystow. Rezydenci placa mniej po okazaniu dokumentow.

Podsumowujac wyjazd: moze byc. Zwiedzilismy nowe miejsca, poznalismy historie wyspy, porelaksowalismy sie na lezaku. Koszt calego wypadu ok 1000 funtow. Na pewno mozna bylo zaplacic mniej, gdybym wynajela tzw. apartament turystyczny, a nie domek na wsi i samochod za polowe tego, co zaplacilam za Megane CC.

Zdjecia z Teneryfy - album.
Zdjecia z ogrodu botanicznego i Aguilas Jungle Park - album.