środa, 2 lutego 2011

Teneryfa - wietrzna wyspa.

Wybralam Teneryfe na krotkie, lutowe wakacje, bo miala byc tania. Sprawdzalam oferty last minute roznych biur i zawsze Wyspy Kanaryjskiej byly najtansze. Jednak gdy zaczelam przygladac sie blizej hotelom, zorientowalam sie, ze wiekszosc to bloki i raczej w miescie. Nic co by mnie interesowalo na urlopie. Przejrzalam prywatne apartamenty i domy na wynajem i okazalo sie, ze wolnostojace domy na uboczu to rzadkosc i wcale nie sa tanie. Udalo mi sie cudem znalezc jeden taki dom, "na wsi", ale cena nie byla niska. W ten sposob z tanich wakacji zrobily sie srednie cenowo wakacje ;-)


Polecielismy liniami turystycznymi Thomson Airways, do wyboru byl jeszcze Ryanair i EasyJet. Thomson byl cenowo po srodku i stwierdzilam, ze na wypadek jakis problemow, ataku sniegu w UK, latwiej bedzie dogadac sie z nimi, niz placic jak za zboze za telefony do Ryanair. Lecialam juz pare razy Thomsonem, ostatni raz w grudniu, ale o tym nie pisalam jeszcze na blogu, i zawsze bylam zadowolona z ich uslug.

Na lotnisku odebralismy samochod zarezerwowany w AutoReisen, lokalnej wypozyczalni. Dodam jako ciekawostke, ze stanowisko jest wspolne/tozsame z TUI Cars, wiec zapewne dostaje sie te same samochody. Zaleta tej firmy jest brak excessu (wplaty wlasnej) na wypadek jakis uszkodzen auta. Na dodatek maja bardzo konkurencyjne ceny. Zarezerwowalam u nich Megane Cabrio Coupe za polowe ceny konkurencji. Zachcialo mi sie kabrioleta, bo mialam nadzieje, ze pogoda bedzie sprzyjac, a poza tym chcialam w koncu przejechac sie autem bez dachu i ocenic czy podoba mi sie to, czy nie.

Z lotniska do zarezerwowanego domku na wsi bylo niedaleko, wjazd na autostrade i zjazd nastepnym zjazdem 1km dalej. Potem przejazd przez 2 miasteczka i wies. Dom faktycznie byl w nigdzie, a droga dojazdowa szokujaca. Przestudiowalam ja dokladnie wczesniej z Google Maps i GPS'em, wiec nie bladzilam. Jednak nie bylam przygotowana na to, co zobaczylam. Waska asfaltowka na jeden samochod, stromy zjazd w dol, ostry podjazd w gore, ograniczona widocznosc (zdjecie ponizej). W nocy wygladalo to znacznie gorzej niz w dzien i nie bylam do konca pewna, czy dobrze jade. Teoretycznie trafilismy od razu do domku, ale musielismy poszukac jeszcze wlasciciela z kluczami. Pierwszy dom, do ktorego poszlam, okazal sie wlasciwy. Wlasciciele zdzwili sie nawet, ze tak szybko przyjechalismy, bo spodziewali sie nas godzine pozniej.


Domek okazal sie dobrze wyposazony, chociaz pierwszego dnia bylo w nim zimno i byly wlaczone kaloryfery. Niestety informacja o tym, ze jest dostepny internet przez wifi jest nieprawdziwa. Po wypytaniu wlascicieli okazalo sie, ze wifi owszem jest, ale w pozostalych 2 domkach i przy wspolnym miejscu odpoczynku i grilu. W tym domku internetu nie ma. Dobrze, ze nie wybralam go z tego wzgledu, bo zdenerwowalabym sie. Brak internetu znaczaco pokrzyzowal nam plany, poniewaz mielismy zamiar sledzic sytuacje na gieldzie w poniedzialek i we wtorek, ze wzgledu na zawirowania w Egipcie. Musielismy ograniczyc sie do internetu w telefonie, mialam wykupiony pakiet danych, ktory zostal mi z wizyty w Polsce.

Zwiedzanie.


1 dzien - El Salto - Los Cristianos - Los Gigantes - Tamaimo - Santiago del Teide - Masca - Buenavista - Santiago del Teide - El Salto - lacznie ok 180km.


El Salto to miejscowosc startowa. Zaczelismy od Los Cristianos, bo znalazam informacje, ze jest tam sklep Vodafone (kolo kosciola), wiec pojechalismy szukac go. Obeszlismy cale miasteczko i nie znalezlismy. Dopiero jak sie zapytalam kogos, gdzie jest sklep, to nam wskazano i faktycznie byl niedaleko kosciola, ale my poszlismy inna ulica. Sklep byl zamkniety, ale za to zwiedzilismy Los Cristianos. Typowa turystyczna miejscowosc. Tlumy ludzi wszedzie, plaza w miescie, duzo restauracji. Co ciekawe, gdy wyjezdzalismy z naszego nigdzie, strasznie tam wialo i bylo zimno. Wzielismy do samochodu koszule i polary. W Los Cristianos bylo wrecz goraco i nie bylo w ogole wiatru.

Nastepnie pojechalismy zobaczyc skaly w Los Gigantos. W miedzyczasie temperatura za oknem zmieniala sie i jak dochalismy na miejsce, to znowu okazalo sie, ze jest goraco, 25 stopni. Przeszlismy sie promenada nad woda, popatrzylismy troche na gigantyczne skaly i zdecydowalismy sie jechac dalej na polnoc, wzdluz wybrzeza.

Z albumu Tenerife, February 2011

Droga szla w gore i byla coraz bardziej kreta. Z 25 stopni zrobilo sie tylko 15. Zatrzymalismy sie na zdjecia w Tamaimo. Bylo to za pierwszym rzutem zakretow pod gorke.

Gdy dojechalismy do Santiago del Teide, to padal deszcz typu mzawka, wial wiatr i dalej swiecilo slonce. Ciekawa kombinacja. Wyjscie z samochodu na robienie zdjec zapewnialo dodatkowe wrazenia.

W tej miejscowosci jest skret w lewo na droge do miejscowosci Masca. Wedlug przewodnika powinno byc widac z niej szczyt wulkanu, ze srodka wyspy. Okazalo sie, ze droga ta jest bardzo stroma, kreta i pojedynczego ruchu z waskimi mijankami. Gdy pierwszy raz zatrzymalam sie pod gorke, to reczny zaczal mi skrzeczec jakby nie wyrabial obciazenia. Dojechalismy do pierwszej przeleczy i tam to dopiero powialo. Od razu przypomnial mi sie pobyt na Islandii i dzien, gdy chcialo nam urwac glowy. Dodam, ze caly czas padala mzawka, wiec zrobienie zdjec bylo trudne.

Z albumu Tenerife, February 2011


Z przeleczy droga szla w dol, ale ciagle byla tak samo waska. Dotoczylismy sie w koncu do Masca, deszcz padal coraz bardziej i warunki pogodowe pogarszaly sie. Masca wcisnieta jest miedzy gory, malownicze miejsce.

Dalsza czesc podrozy to wlasciwie jazda przez deszcz. Nie chcialam jechac ta sama droga, wiec pojechalam do przodu. Droga byla szersza i mniej kreta, ale ciagle kreta. W deszczu i mgle (chmurach) dojechalismy do Buenavista, gdzie skrecilismy w prawo na Los Silos, a potem byle dojechac do wiekszej drogi, ktora sprowadzi na nas poludnie. Jechalismy znowu przez gory, drogi byly juz normalnej szerokosci, ale znowu gora - dol i masa zakretow. Na dodatek po drogach plynely strumienie wody z gory. Ciezkie warunki do jazdy. Dopiero, gdy dojechalismy z powrotem do Santiago del Teide, wypogodzilo sie i nie bylo sladu po deszczu. Zjechalismy na poludniu do austroady TF1 i wrocilismy do El Salto.

Bardzo dobry przyklad jak zmienia sie pogoda na Teneryfie. Tego dnia przezylismy zmiany od 25 stopni do 7 stopni w gorach, slonce, mzawke, deszcz i oczywiscie silne wiatry. Przeczytalam w przewodniku, ze wulkan/najwyzsza gora, dzieli Teneryfe na dwie czesci klimatyczne i czesto jest ona nazywana malym kontynentem. Niewatpliwie jest to prawda, bo zaobserwowalismy, ze nad morzem moze byc piekna pogoda i slonce, a nad gorami klebia sie ciemne chmury.

Ciag dalszy: "Teneryfa - wietrzna wyspa - cz. 2.

3 komentarze:

  1. Kiepski opis, pelen bledow merytorycznych, wiele faktow rowniez sie nie zgadza, cos jak Kowalski wybral sie pierwszy raz za granico

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie napisz, gdzie te bledy, by krytyka byla merytoryczna.

      Jest to subiektywna relacja z wyjazdu, nie przewodnik turystyczny.

      Usuń
    2. Mnie się podoba

      Usuń