niedziela, 11 marca 2007

Relacja z urlopu na Islandii.

W ubiegly piatek opuscilam Wielka Brytanie i udalam sie na urlop. Gdy podchodzilismy do ladowania w miejscu docelowym, przez chwile wydawalo mi sie, ze ladujemy na ksiezycu. Na horyzoncie bylo widac wielka pustke i geotermalne baseny.

Lotnisko bylo praktycznie puste, celnik powiedzial mi "Dzien Dobry" co mnie nieco zaskoczylo, w hali bagazowej byly tylko dwie tasmy z czego jedna w remoncie. Na ekranie z przylotami widnial tylko moj samolot. Moze to jednak ksiezyc?

Z lotniska do miasta jezdza specjalne autobusy dostosowane do godzin przylotow. Autobusy dowoza turystow do swojego terminalu, a stamtad busiki rozwaza do hoteli. Wszystko w cenie biletu.

Hotel mamy w centrum miasta, 50m od glownej ulicy sklepowej i moze z 200m do morza. Widok z pokoju na morze. Do kazdego pokoju podciagniety jest kabel sieciowy z internetem.
Mila niespodzianka bylo sniadanie hotelowe, porzadne smaczne produkty jak z polskiej kuchni: pyszny pasztecik, ogorki, a na deser dobre ciastka i melon. Obsluga sniadania rowniez polska ;)

Pierwszego dnia powloczylismy sie troche po ulicy sklepowej uswiadamiajac sobie od razu, ze te wakacje nie beda lekkie dla portfela. Duzo fajnych pamiatek i gadzetow krzyczacych z wystaw "kup mnie!" Pieniadze rozchodza sie jak woda.

Drugiego dnia wynajelismy samochod, by pozwiedzac na wlasna reke. Czesc trasy stanowila droga na lotnisko, wlasciwie dojechalismy prawie do lotniska i skrecilismy na droge dookola polwyspu. Generalnie drogi byly dobrej jakosci, ale im dalej tym wezsze i mniej samochodow.

Odwiedzilismy pole golfowe nad samym morzem. Nie wiem tylko jaka to przyjemnosc grac w golfa na zoltej trawie, przy wietrze i niskiej temperaturze.
Potem dotarlismy na najbardziej wysuniety punkt polwyspu do latarni morskiej. Pogoda byla ciagle ok, nic nie padalo i okolo 3 stopni powyzej zera.

Pojechalismy dalej, samochodow coraz mniej, czyli powiedzmy 15 lacznie w obie strony na polgodzinnym odcinku. Przejezdzalismy obok miejsca gdzie lacza sie dwie plyty tektoniczne i mozna przejsc mostkiem pomiedzy Europa i Ameryka.

Krajobraz zmienil sie z trawiasto - skalistego na wulkaniczno - blotny. W pewnym momencie skonczyla sie droga. Asfalt skrecil do elektrowni, a przed nami pojawila sie droga szutrowa. Widzialam wczesniej znaki o robotach drogowych, ale zeby zwineli asfalt? ;) Tak na serio to po prostu ten odcinek drogi taki jest. Po przejechaniu paruset metrow na srodku drogi stala koparka. Zwatpilam troche i juz chcialam zawracac i wrocic tak jak przyjechalam, gdy koparka odsunela sie i zrobila miejsce dla mnie. Przejechalam pod koparka, modlac sie by nie utknac na kamieniach na "poboczu" swoim super terenowym Yarisem. To pewnie byly te wspomniane roboty drogowe :) Nastepne 9km nie nalezalo do najprzyjemniejszych, jechalam z predkoscia 30-40km/h i marzylam o asfalcie. Spotkalismy tylko jeden samochod na tym odcinku. Jak zjechalam juz na asfalt to myslalam, ze uklad kierowniczy nawala, a to silny wiatr spychal mi auto na srodek drogi.

Gdy wreszcie udalo nam sie dojechac do basenow geotermalnych to zaczal padac snieg. Mimo wszystko postanowilam skorzystac z kapieli, skoro juz tam dojechalismy. Baseny sa na otwartym powietrzu, ale mozna do nich wejsc w budynku i przeplynac na zewnatrz. Temperatura wody waha sie od 38 do 40 stopni. Morsem nie jestem, ale jakos dalam rade. Aczkolwiek to dziwne uczucie siedziec w goracej wodzie, gdy snieg i wiatr zacina w twarz.



Po wyjsciu z basenow niespodzianka - przypomnienie sobie jak sie jezdzi po osniezonych drogach. Jakos dalam rade te 40-50 km z powrotem. Im blizej cywilizacji tym lepsze drogi. Miejscowi jezdza glownie autami terenowymi, a w osobowych maja opony z kolcami. Ja mialam tylko zwykle opony zimowe.

Dzien trzeci byl raczej nudnawy. Oddalismy samochod do wypozyczalni, zmoklismy pare razy w drodze powrotnej i przekonalismy sie, ze praktycznie wszystko jest dzis zamkniete.
Bylismy tez w supermarkecie i jedno jest pewne, ceny wyzsze o 50% w porownaniu do Wielkiej Brytanii. Sprawdzilismy w internecie, ze placa minimalna za godzine wynosi ok.4.91 funta (w UK 5.35), ale ceny wyzsze.
Teraz pytanie: skad sie tu wzielo tylu Polakow, skoro jest taki marny stosunek zarobkow do cen? Moze pracuja na budowach, a tam dobrze placa? Wiekszosc napotkanych rodakow to mezczyzni, czesto w wieku srednim.

Jutro znowu chcemy pozyczyc auto i zaliczyc glowne atrakcje lokalne. Mam nadzieje, ze nie bedzie niespodzianek pogodowych i nie zszokuje mnie zadna droga szutrowa. W koncu mam odpoczywac na urlopie, a nie stresowac sie za kierownica.

Zdjecie zapozyczone z nieznanego zrodla.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz