poniedziałek, 6 marca 2006

Angielskie pociagi kontra PKP.

W ostatni weekend wybralam sie na wycieczke krajoznawcza do Bialegostoku. Wyprawa ta pozwolila mi uswiadomic sobie, jak wygodne i komfortowe sa angielskie pociagi. Przez pierwsza czesc trasy pociag wlokl sie z 40-50km/h, przyspieszajac dopiero za Tluszczem.

Pociag niby nie byl zniszczony, ale zapachy panujace w takich wagonach plus dym papierosowy i masowe nieptrzestrzeganie palenia robia swoje. Zatesknilo mi sie do pociagow z calkowitym zakazem palenia.

Z powrotem jeszcze gorzej. W niektorych przedzialach tak smierdzialo, ze nie dalo sie wysiedziec. Palacze maja tendencje do siadania w czesci dla niepalacych, a nastepnie udawania sie na papierosa na korytarz kolo toalety, jakby dym mial nie przemieszczac sie i nie docierac do niepalacych czesci wagonu. Kiedys nie lubilam wagonow bez przedzialow, bo wydawalo mi sie, ze te z przedzialami zapewniaja wieksza prywatnosc. Zmienilam zdanie, w bezprzedzialowych wagonach przynajmniej nie smierdzi, jak siedzi 4 spoconych gosci, dziala nawiew lub klimatyzacja, a przede wszystkim jest calkowity zakaz palenia.

Jakiez te angielskie pociagi wydaly mi sie nagle wspaniale i komfortowe. Az mi sie zatesknilo za moim podmiejskim z Richmond, ktory jezdzi szybciej w strefie miejskiej niz ten dalekobiezny do Bialegostoku.

Oczywiscie polskie pociagi maja jedna niewatpliwa zalete - dzialaja praktycznie w kazdych warunkach, gdy tymczasem pare cm sniegu sparalizowaloby ruch kolejowy w Wielkiej Brytanii.
Moj angielski kolega powiedzial raz, ze wystarczy niewlasciwy rodzaj lisci lezacych na torach, zeby spowodowac spoznienia. Widzialam nawet raz film na stacji kolejowej o specjalnych maszynach kupionych do usuwania lisci z torowisk :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz