W pierwszym tygodniu listopada bylismy na urlopie w Egipcie, w Marsa Alam, a dokladnie w Brayka Bay. Hotel w nigdzie, na pustyni nad zatoka. Zaleta tego miejsca sa rafy koralowe, ktore nie sa jeszcze tak zniszczone jak te w obleganych miejscowosciach turystycznych. W zatoce rafy sa po jej dwoch stronach i mozna je podziwiac wchodzac do wody z piaszczystej plazy. Rafa po lewej stronie zatoki jest dosc plytko i wiekszosc osob plywa po tej stronie. Na dodatek slonce ja bardzo dobrze oswietla. Rafa po prawej stronie znajduje sie na glebszej wodzie i swiatlo jest o wiele gorsze. Za to jest mniej ludzi.
Urlop byl typowo leniwy, tzn. wstawalismy o 6 rano, szlismy na plaze zarezerwowac lezaki i poplywac w niezmaconych wodach, potem na sniadanie i po sniadanie druga kapiel we w miare jeszcze przejrzystej wodzie. Po 10.00 woda zamulala sie no i duzo ludzi schodzilo sie na plaze. Czasami kapalismy sie jeszcze w czasie lunchu jak wiekszosc plazowiczow poszla na lunch. Ale wtedy to juz byla kapiel dla plywania niz dla podziwiania raf. Woda przy brzegu robila sie bardzo ciepla i mozna bylo poczuc sie jak w wannie.
Popoludnie spedzalismy zwykle na lezaku nad basenem lub w kawiarni. Raz skusily mnie czyste wody basenu do czasu kiedy przekonalam sie, ze nie jest on chyba podgrzewany i woda jest zimniejsza niz w morzu.
Zdjecia z naszego wyjazdu: Galeria Marsa Alam